Dziś napiszę o zapachu, którego szczerze mówiąc się obawiałam. Na sucho, przez folię czułam przede wszystkim maggi. Rosołowe nuty często towarzyszą karmelowi od Yankee Candle, najwyraźniej firma albo ma pewien problem z tym zapachem, albo ma przedziwne pojęcie, jak karmel pachnieć powinien. W końcu zdecydowałam jednak, że raz kozie śmierć i wrzuciłam ćwiartkę wosku do kominka. Nastawiałam się na zapach świeżego, aromatycznego rosołu w całym mieszkaniu, ale wosk bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
(źródło: Yankee Candle)
Przede wszystkim "na mokro" pojawiły się orzechy. Lekko solone co prawda, ale jednak orzechy. Później wyłonił się słodziutki karmel i w pokoju zrobiło się przytulnie i smakowicie. Im dłużej wosk się topił, tym mniej czuć było maggi. Przy drugim paleniu, następnego dnia, nuty rosołowe wyparowały całkowicie i zostało samo ciasto orzechowe z karmelem. Dodam, że po całej nocy pokój nadal pachniał, co zdarza się rzadko. Zdecydowanie warto dotrwać do tej fazy, bo zapach jest super. Co ciekawe, gdy wsadzam nos do woreczka strunowego z resztą wosku (bez oryginalnej folii), to też czuję głównie orzechy i karmel. Interesująca mieszanka :-)
Nie żałuję, że w końcu zdecydowałam się wypróbować ten zapach w kominku. Gdybym sprzedała go przed otwarciem, ominęłoby mnie całkiem ciekawe orzechowe doświadczenie.
Słodki i odrobinę ciężki zapach, ale w sumie dobrze nadaje się na sezon jesienny.
OdpowiedzUsuńZapach czekał u mnie na odpalenie pół roku, nie wyobrażam sobie palić go wiosną i latem :)
Usuń