25 sierpnia 2014

O pielęgnacji z The Body Shop

Po dłuższym ciągu wpisów poświęconych Yankee Candle dziś wracam do tematu kosmetyczno-pielęgnacyjnego ;-) Mianowicie napiszę o kosmetykach marki The Body Shop, jednej z moich ulubionych. Dwa omawiane produkty należą co prawda do jednej kategorii kosmetyków nawilżających do ciała, jednak są od siebie bardzo różne.

Pierwszym z nich jest lotion/balsam z serii Early Harvest Raspberry, pachnący po prostu malinowo. Ma lekką, wodną (ale nie wodnistą) konsystencję i wchłania się prawie do końca. Jest idealny do mniej przesuszonych partii ciała, nie zrobi również krzywdy nałożony na dekolt czy ramiona. Ja stosuję go wtedy, gdy nie mam czasu lub ochoty na "porządne" smarowanie się bardziej treściwym masłem lub kremem do ciała. Do codziennej pielęgnacji skóry normalnej jest w pełni wystarczający. 










Skóra sucha pokocha jednak drugi z recenzowanych dziś kosmetyków - masło do ciała z fioletowej serii Passion Fruit o zapachu marakui. Zauważyłam już, że masła TBS zależnie od serii mają albo zbitą, faktycznie maślaną konsystencję (np. kokosowe), albo gęstą i kremową jak omawiane właśnie masło marakujowe. Mimo różnej konsystencji, wszystkie używane przeze mnie masła TBS miały podobne działanie - nawilżały i natłuszczały skórę, pozostawiając bardzo dobry efekt na wiele godzin. Informacja o konsystencji może być istotna jedynie w kontekście łatwiejszego nakładania maseł o konsystencji gęstego kremu, niż tych twardszych i zbitych. Dla mnie nie robi to różnicy ;-)


Masło Passion Fruit jest trzecim (po Shea i kokosowym) masłem od TBS, które gości w mojej kosmetyczce. Jestem pewna, że nie ostatnim, gdyż kusi mnie wiele spośród dostępnych zapachów, m. in. migdałowe i boska Chocomania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...