O kremie do ciała Sheabutter & Kakao Isany miałam pisać już w zeszłym roku, ale zanim się do tego zabrałam, to opakowanie mi się skończyło. Szukając ostatnio lekkiego mazidła do ciała o ciepłym, jesiennym zapachu kupiłam ten krem po raz drugi i tym razem napiszę o nim kilka słów.
Nie bez powodu wróciłam do tego kremu, co zdarza mi się tylko w wyjątkowych przypadkach. Jest on, po micelu z Biedronki, najlepszym kosmetykiem pod względem stosunku jakości do ceny, z jakim miałam do czynienia. Duże, półlitrowe opakowanie kremu kosztuje 9,90, a trafiają się promocje, gdzie cena jest jeszcze niższa. Krem jest bardzo wydajny i mimo stosowania go dwa razy dziennie ubywa go powolutku.
Mimo niskiej ceny kosmetyk nie odbiega jakością od lotionów The Body Shop. Ma podobną lekką konsystencję, równie dobrze się wchłania i nawilża. Gdyby występował w większej ilości wariantów zapachowych (niż trzy: kakao, granat & figa i oliwki), to TBS straciłby swój główny atut ;-) Krem kakaowy pachnie cudownie - niechemicznie i otulająco. Zapach utrzymuje się na skórze niezbyt długo, ale warstwę nawilżenia czuć przez kilka godzin. Choć dopiero zaczęłam opakowanie, to jestem pewna, że jeszcze kiedyś kupię go ponownie. Obecne powinno wystarczyć mi na dwa-trzy miesiące codziennej pielęgnacji.
Skład dla mnie również jest w porządku. Nie mam swojej osobistej listy "zakazanych" składników kosmetyków - dla mnie ważne jest przede wszystkim to, by nie zawierał zapychającej skórę parafiny. Na zdjęciu powyżej widać, że głównym składnikiem kremu jest gliceryna na bazie wody. Dość wysoko w składzie jest również olej kokosowy i masło shea. Brak w nim natomiast parabenów i silikonów.
Ze swojej strony szczerze polecam ten krem. Mam skórę wymagającą solidnego nawilżenia i mimo niskiej ceny kosmetyku daje mi on to, czego potrzebuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz