Pink Sands jest dla mnie zapachem szczególnym - pierwszym zapachem od Yankee Candle, który poznałam w wosku i zarazem pierwszym, który trzy miesiące później kupiłam w świecy. Mam do niego ogromny sentyment, wszak dzięki udanemu pierwszemu zakupowi dziś poznałam już ponad 70 zapachów od Yankee i powoli wgryzam się też w temat Kringle Candle. Okazało się, że właśnie takiej domowej aromaterapii mi brakowało, by łatwiej przetrwać zimę, z jej niskimi temperaturami i krótkimi dniami.
Wspomogłam palenie się słoja dwoma wetkniętymi przy knocie zapałkami, gdyż moja świeca bywa nieco kapryśna i w chłodniejszym pokoju czasem nie chce sama dopalić się do ścianek. Średnia Pink Sands jest jedną z najmocniejszych świec, jakie mam. Po około 3 godzinach palenia postanowiłam ją zgasić, gdyż zapach szczelnie wypełnił już całe mieszkanie. Nie wiem, czy po wypaleniu świecy kupię ją ponownie, ale z całą pewnością zawsze będę mieć w zapasach przynajmniej jeden wosk, by przywołać tę ciepłą, elegancką atmosferę różowych piasków.
Pink Sands to również mój pierwszy zapach od Yankee. Mam do niego ogromny sentyment, ale poza tym uważam, że jest po prostu piękny! Idealny na każdą okazję. :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się, mam świecę od roku i dalej mi się Pink Sands nie znudził :) Na szczęście mam spory zbiorek wosków i świec i nie grozi mi "przejedzenie" żadnym zapachem.
Usuń