21 listopada 2013

Zbiorczy post wrześniowy ;-)

Po dwumiesięcznym ataku blogowego lenistwa zebrałam się i postanowiłam opublikować coś nowego. Zebrało mi się od września sporo zużyć, a jeszcze więcej zakupów... Są wśród nich perełki i im zamierzam poświęcić kilka następnych recenzji. Ale do rzeczy.

1) Lavea, balsam czekoladowy na bazie masła shea (na wagę)


Balsam okazał się lepszy, niż na początku sądziłam. Gdy przyzwyczaiłam się do specyficznego zapachu kakao (bo czekolada to nie była), polubiłam go. Kosmetyk gęstością przypominał balsamy z shea od Organique, choć konsystencję miał gładką, jednolitą. Zużyłam do ust, dłoni, łydek i stóp. Był wydajny. Nie wiem, czy do niego wrócę, wszak mamy ogromny wybór treściwych smarowideł a ja lubię testować nowości.



2) Yves Rocher, Jardins du Monde, Dezodorant w kulce Migdał z Kalifornii

Dezodorant o subtelnym zapachu migdałów z miejsca podbił moje serce (i nos ;-). Był to pierwszy produkt Yves Rocher, z jakim miałam styczność i zapoczątkował moją sympatię do tej marki. Jak się wkrótce dowiecie, całkiem sporą sympatię. Dezodorant ma dobry skład i jest delikatny dla skóry. Mimo stosowania po depilacji/goleniu nigdy mnie nie podrażnił. Nie jest to bloker, ale spełnia swoje zadanie.  Jest bardzo wydajny, ale gdy mi się skończy, wypróbuję wersję z aloesem.







3) Yves Rocher, Purete,Szampon oczyszczający do włosów przetłuszczających się


Zachęcona dezodorantem migdałowym, kupiłam kolejny produkt Yves Rocher - tym razem szampon oczyszczający z pokrzywą. Trzeba przyznać, że pokrzywę czuć wyjątkowo wyraźnie i niektórym osobom może to przeszkadzać. Ja do nich nie należę i szampon stosuję z przyjemnością. Włosy myję codziennie, bo są dość cienkie i po nocy mocno wygniecione. Szampon sprawdza się w codziennej pielęgnacji: włosy są czyste, ładnie się układają i nie są przesuszone. Zdarzało mi się odstawiać jakiś szampon, bo po paru dniach zmieniał moje włosy w siano. Szampony YR stosuję od maja/czerwca i jestem im wierna. Obecnie używam wersji odżywczej do włosów suchych i również mi się sprawdza.

10 września 2013

Bielenda, Orzech & Bursztyn, Brązujące masło do ciała

Z natury jestem dość blada, a słońce zwykle zanim mnie opali, to solidnie mnie spiecze. W tym roku postanowiłam nieco pomóc naturze i przybrązowić się z pomocą masła Bielendy. Niestety opakowanie wykończyłam na wakacjach i tym razem nie mam zdjęć.

Opis producenta:
Brązujące masło do ciała o bogatej odżywczej konsystencji, w bezpieczny i przyjazny sposób nadać skórze odcień pięknej naturalnej opalenizny.

Innowacyjna formuła oparta na wyciągu z orzecha włoskiego delikatnie systematycznie przyciemnia odcień skóry, brązowi go i nadaje zdrowego złotego kolorytu. Ekstrakt z bursztynu poprawia jędrności i elastyczność skóry, intensywnie nawilża i pielęgnuje. Masło dobrze się wchłania,przyjazna formuła ułatwia równomierną aplikację, zapobiegając pojawianiu się nieestetycznych smug i miejscowych przebarwień.

Piękna zdrowa naturalna opalenizna bez smug przez cały rok.


***


Mam jasną skórę i u mnie ten balsam dał dość ładną, delikatną opaleniznę w odcieniu rdzawego brązu. Przy smarowaniu nóg polecam omijać kostki i kolana, bo wychodzą bardzo ciemne ;-)  Balsam jest dość wydajny, ma przyjemny zapach i nie brudzi ubrań (trzeba odczekać chwilę aż się wchłonie). Mi raz zabarwił paznokcie od spodu, ale to dlatego, że nie umyłam dokładnie dłoni po aplikacji. Warto o tym pamiętać, bo zabarwione paznokcie niestety się nie zmywają i trzeba poczekać, a paznokieć odrośnie.

Podsumowując balsam jest w porządku. Nadaje koloryt bez smug, choć oczywiście warto wcześniej zrobić peeling i nawilżyć skórę. Wtedy kolor wychodzi równomierny.

Zalety:
- ładnie pachnie (naturalnie orzechem, bez nuty typowej dla samoopalacza)
- po odpowiednim przygotowaniu skóry "opala" równomiernie
- dość wydajny
- łatwo się rozsmarowuje
- nawilża (nie intensywnie, ale wystarczająco)
- niska cena
- nie brudzi ubrań (po odczekaniu, aż się wchłonie)

Minusy:
- po aplikacji trzeba szybko i dokładnie myć ręce, bo balsam trwale odbarwia paznokcie
- dla mnie jest dość ciężki -  jest na bazie parafiny, której moja skóra zbyt nie lubi

8 września 2013

Powakacyjne SOS dla skóry

Po tygodniu spędzonym w upalnej Grecji, gdzie słońce pali o wiele bardziej niż w Irlandii czy Polsce, każdej skórze przyda się specjalne traktowanie. Ja mimo częstego stosowania odpowiednich filtrów, już drugiego dnia stałam się miejscowo buraczkowa i musiałam resztę pobytu spędzić głównie w cieniu ;)


Na przesuszenia i podrażnienia bardzo pomocne są wszelkie kosmetyki z dużą zawartością aloesu. Mi żel z aloesu uratował skórę na ramionach, która bez niego schodziła by mi jak u węża. Złagodził pieczenie i ból, oraz przyspieszył gojenie.

Żele i płyny do kąpieli/pod prysznic zwykle wysuszają mi skórę, także z radością odkryłam, że jest kosmetyk do mycia, który moją skórę pozostawia czystą i w dobrym stanie - piankę Organique. Po wypróbowania tej o zapachu pomarańczy z chili stwierdzam, że jest fajniejsza od greckiej. Na skórze pachnie równie przyjemnie jak w opakowaniu.


Mam również nowego faworyta wśród szamponów do włosów do 15 zł - Yves Rocher, Purete, Purifying Shampoo. Świetnie oczyszcza (również z piasku i morskiej soli) i nie przesusza moich włosów, zresztą już pora na dokładną recenzję, którą dodam wkrótce.

Na recenzję czeka również emulsja do opalania SPF 50 dla dzieci od Kolastyny. Mam bardzo jasną cerę skłonną do przesuszeń i ta emulsja spełniła wszystkie moje oczekiwania. Stosowałam ją jako krem na dzień, pod puder. Na noc nakładałam krem łagodzący AA Eco.

Na wakacjach często nie chce nam się poświęcać na pielęgnację tyle czasu, co zwykle, jednak naprawdę warto. 10 minut rano i wieczorem + stosowanie balsamu z filtrem na plażę i po lecie możemy się cieszyć delikatną i naturalną opalenizną bez przesuszenia lub uszkodzenia skóry. Należy pamiętać, że to jak dziś dbamy o skórę wpływa na to, jak i kiedy zacznie się starzeć ;-)

2 sierpnia 2013

Greetings from Ireland!

Jak widać (a raczej nie widać po mojej aktywności tutaj), od 19 lipca mam wakacje po irlandzku. Po pewnych komplikacjach, mianowicie 9 godzinach opóźnienia na lotnisku w Polsce i extra lądowaniu w Londynie z przyczyn technicznych, wreszcie ujrzałam Irlandię. Wymęczona ale szczęśliwa :-)

O samej Irlandii więcej napiszę po powrocie, tutaj będzie za to o moim "kosmetykowym" spojrzeniu na Zieloną Wyspę. Prawdą jest to, co czytałam o Irlandii wcześniej - rynek i dostępność kosmetyków jest o wiele mniejszy niż w Polsce. Oczywiście można tu spotkać międzynarodowe marki typu Nivea lub Dove, ale po dokładnym przetrząśnięciu półek w Tesco nie znalazłam ANI JEDNEGO szamponu bez SLS/SLES. W końcu zdecydowałam się na Pantene Pro-V, Classic Clarifying Schampoo i musiało mi wystarczyć to, że nie zawiera silikonów. Nieco lepiej poszło mi wybieranie smarowidła do ciała, Nivea, Pure & Natural, Balsam do ciała do skóry normalnej i suchej nie jest co prawda poszukiwanym masłem, ale ma przyzwoity skład. 



Większych zakupów kosmetykowych nie planuję, choć i tak zamierzam czysto hobbystycznie przejść się po drogeriach (a właściwie aptekach, w Irlandii nie ma typowych drogerii, są za to rozbudowane apteki z działem z kosmetykami). Ponadto straszliwie kusi mnie lokalny The Body Shop - niby jest kilka sklepów firmowych w Polsce, ale żaden nie znajduje się w moim mieście. Ponadto liczę na jakieś lokalne promocje ;-)

11 lipca 2013

Moje nowości lipcowe

19 lipca wyjeżdżam na 3 tygodnie za granicę i najprawdopodobniej będzie to przerwa w moim blogowaniu. Do tego czasu postaram się nadrobić zaległości. W ostatnim czasie do mojej kosmetyczki wpadły szampon pokrzywowy i dezodorant z migdałem od Yves Rocher, a także płyn micelarny Kolagenowe Odmłodzenie Bielendy i krem z filtrem dla dzieci SPF 50 Kolastyny. Tak wiec za około 3 tygodnie będzie czas na ich recenzje ;)

Tymczasem wszystkim życzę udanych wakacji!

25 czerwca 2013

Organique, Glinka Ghassoul, 200g

Na glinkę Ghassoul od Organique czaiłam się już od jakiegoś czasu. Niby nigdy nie byłam typem "maseczkowym", w podobną pielęgnację bawiłam się raptem kilka razy w życiu. Jednak trudno było pozostać obojętną wobec peanów na cześć tej glinki, na które można się natknąć przeglądając wizaż i blogosferę. Kiedy okazało się, że glinka Ghassoul wchodzi w zakres kosmetyków objętych promocją z 20-26 maja, nie zastanawiałam się długo.

Przyjrzyjmy się na początek składowi glinki. Jest dość prosty i zawiera 55-65% krzemionki (SiO2), magnez (MgO), aluminium (Al203) oraz sodę, potas i tytan.





Opis producenta: Glinka Ghassoul to w pełni naturalny minerał zbudowany głównie ze stewensytu (minerał gliniasty), którego głównym składnikiem jest krzemian magnezu. Krzemionka po wymieszaniu z wodą przybiera postać błota posiadającego właściwości myjące i odtłuszczające. Glinka ma szerokie zastosowanie (może być używana jako mydło, szampon, maseczka na twarz i ciało a także w zabiegach w salonach SPA & Wellness). Działanie glinki Ghassoul polega na absorpcji zanieczyszczeń - nie jest ona w żaden sposób agresywna dla skóry, włosów, czy śluzówki.



Ja glinkę stosuję na twarz i dekolt, mieszając ją (1 łyżeczka) z wodą (1 łyżeczka) i olejem arganowym (1/3 łyżeczki). Glinkę przygotowuję w drewnianej miseczce i używam drewnianej łyżeczki, jako że nie należy do mieszania glinki używać przyborów z metalu. Po zmieszaniu glinka ma postać rzadkiego błotka, które jednak nie spływa z twarzy. Maseczkę trzymam 10 minut i zmywam używając mokrych wacików kosmetycznych.

Skóra po użyciu jest miękka i nawilżona (dzięki olejkowi). Pory są zmniejszone a cera wygładzona. Nie mam cery problematycznej, także glinka ma u mnie działanie raczej upiększające, niż lecznicze. Kilka razy zdarzyło mi się, że cera była zaczerwieniona, jednak nie była to reakcja alergiczna, a efekt przetrzymania glinki dłużej, niż należało.


Zalety:
- bardzo wydajna 
- można ją kupić w plastikowym słoiku 200g, lub na wagę
- oczyszcza i wygładza cerę bez wysuszania jej
- skóra po użyciu nie jest ściągnięta
- łagodna dla cery

Minusy:
- przy właściwym stosowaniu brak

23 czerwca 2013

Organique, Botanic Garden, Peeling Cukrowy "Marakuja i limonka"

Opis producenta: Kremowy, aromatyczny peeling do ciała z egzotycznymi owocami. Przywraca skórze witalność i zdrowy, świeży wygląd. Naturalne wyciągi z marakui i limonki dostarczają cennych witamin, działają wzmacniająco i rewitalizująco. Masujące kryształki cukru delikatnie pobudzają mikrokrążenie i w naturalny sposób złuszczają martwy naskórek, a unikalna baza stworzona z połączenia masła  Shea i oleju sojowego nadaje skórze gładkość i elastyczność.



Peeling od Organique zamknięty jest w zgrabnym plastikowym słoiczku, lekkim i ładnie prezentującym się na półce. Łatwo się otwiera, nawet mokrymi rękami. Do zakupu przekonał mnie przede wszystkim prześliczny zapach peelingu, świeży i lekki, idealny na lato. Nie bez znaczenia był też ekologiczny skład kosmetyku, opatrzony etykietką "Safe formula" - peeling nie zawiera parabenów, PEG-ów, pochodnych formaldehydu, SLS-ów i SLES-ów, silikonów, wazeliny, parafiny i oleju mineralnego. Producent daje nam zatem gwarancję, że kosmetyk nie zrobi krzywdy nawet wrażliwej skórze. Moja jest dość wymagająca, dlatego uważnie czytam etykietki.  

Kosmetyk jest bardzo przyjemny w użyciu. Kryształki cukru porządnie ścierają martwy naskórek, pozostawiając skórę miękką i wygładzoną. Cukier rozpuszcza się w trakcie masażu, jednak nie na tyle szybko, by peeling się marnował. Zawarte w peelingu olejki delikatnie natłuszczają skórę, i o ile nie jest ona bardzo sucha, nie wymaga dodatkowego balsamu. Zdarzyło mi się użyć peelingu do twarzy i ust - ładnie usunął suche skórki.



Podsumowując, kosmetyk spełnia wszystkie obietnice producenta. Ściera i wygładza naskórek, nie oblepiając go jednocześnie warstwa parafiny i silikonów. Dzięki temu dalsze zabiegi pielęgnacyjne są o wiele skuteczniejsze. Polecam peeling "Marakuja i limonka" wszystkim, którzy doceniają pielęgnację w zgodzie z naturą i nie lubią nadmiaru chemii w kosmetykach.

Zalety:
- pięknie pachnie
- dobrze, a zarazem delikatnie ściera
- ma bezpieczny skład
- nie brudzi wanny
- skóra po użyciu peelingu jest bardzo przyjemna w dotyku
- mam wrażenie, że pomaga na wrastające po depilacji włoski

Minusy:
- dość wysoka cena (59 zł), jednak przy tym stosunku jakości do ceny, uważam że są to dobrze zainwestowane pieniądze

19 czerwca 2013

Organique, Bath Therapy, Pianka do mycia ciała

Opis producenta: Pianki do mycia ciała to alternatywa żelu pod prysznic. Jest to produkt wyjątkowo delikatny, przeznaczony do wszystkich rodzajów skóry. Puszyste pianki intensywnie nawilżają i pielęgnują skórę (dzięki zawartości gliceryny organicznej powyżej 30%), a przyjemne zapachy na długo pozostają na jedwabiście gładkiej skórze.

Nakręcona winogronowym zapachem kosmetyków Organique z serii greckiej, sięgałam po kolei po kulę, puder i w końcu piankę. W opakowaniu jest to ten sam zapach, jednak na mojej skórze wyczuwalna jest obca nuta - trudno powiedzieć, czy to gliceryna, czy coś innego. Szkoda. 


Pianka jest wygodna w użytkowaniu, nakłada się jej niewiele i wystarczy na dokładne umycie. Skóra po kąpieli nie jest ściągnięta, ale wyczuwalnie czysta. Moja wersja pianki się nie pieni wcale, zostawia tylko taki zielonkawy ślad na skórze. Nakładam ją palcami, po czym wmasowują gąbką do peelingu. Myślałam, że pudełeczko 100g skończy mi się bardzo szybko, ale okazało się wydajne.


Zalety:
- wydajny
- ciekawa odmiana po żelach i płynach do kąpieli
- leciutki produkt można wygodnie przewozić
- myje i nie wysusza skóry
- ma niezły skład

Minusy:
- pianka na mojej skórze zmienia zapach na niekorzyść

Micro Cell, Nail Repair 2000, odżywka do paznokci

Gdy zaczynałam stosować odżywkę Nail Repair, moje paznokcie bardzo tego potrzebowały. Były łamliwe i delikatne, podatne na wszelkie uszkodzenia. Po przeczytaniu wielu recenzji odżywek na wizażu, zdecydowałam się właśnie na tą.

Odżywkę stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta w trzydniowym cyklu przez trzy tygodnie. Pamiętałam o zabezpieczaniu skórek, także nie ucierpiały. Natomiast zauważyłam, że odżywka wysusza płytkę paznokcia. Zwykle między zmyciem dwóch warstw a nałożeniem nowej zostawiałam paznokcie na dłuższą chwilę pod warstwą balsamu, żeby je trochę nawilżyć. Po upływie 3 tygodni odżywkę zaczęłam stosować jako bazę i top coat na lakier, w tych rolach również się sprawdza.
 

Nigdy wcześniej nie miałam takich mocnych paznokci jak teraz. I nigdy wcześniej żaden lakier nie trzymał mi się na paznokciach tak długo jak teraz, gdy używam go z tą odżywką. Jestem z niej bardzo zadowolona.




Zalety:
- działa zgodnie z obietnicami producenta
- dobra jako baza i top coat
- jest wydajna - od 7 maja przez trzy tygodnie nakładałam ją codziennie, a później dwie warstwy 2 razy w tygodniu i ubyło jej mniej niż 1/3 buteleczki

 

Minusy:
- dość wysusza, trzeba pamiętać o nawilżaniu

Zdecydowanie polecam.

8 czerwca 2013

3,2,1 do wakacji ;-)

Po kilku tygodniach sesyjnych emocji do wakacji zostały mi tylko dwa egzaminy i jedno zaliczenie. A tymczasem cieszę się czerwcowym słońcem i kilkoma nowościami kosmetycznymi. Wypowiadając wojnę pozimowej bladości sięgnęła po balsam stopniowo brązujący z orzechem od Bielendy, a wybierając sobie spóźniony prezent urodzinowy zdecydowałam się Fizzy Energy Adidasa. Skusił mnie soczyście zielony flakon i świeży wiosenny zapach. Jestem odrobinę zmęczona moją ukochaną Dot od Marca Jacobsa, wiec różnorodność jest mile widziana ;-) Kilka kosmetyków czeka na recenzje, także zabiorę się za nie po czwartku, gdy będę miała chwilę oddechu. A tymczasem udanego weekendu :-)

25 maja 2013

Plante System, woda micelarna + zakupy w Zrób Sobie Krem

Na fali zainteresowania kosmetykami naturalnymi i biochemią kosmetyczną, postanowiłam przyjrzeć się bliżej internetowym sklepom oferującym naturalne składniki to tworzenia i wzbogacania kosmetyków we własnym domu. 

Moim pierwszym wyborem został sklep Zrób Sobie Krem. Zamówiłam stamtąd deodoryzowany olejek arganowy i organiczny olejek ze słodkiej pomarańczy. Ten pierwszy z przeznaczeniem stosowania razem z glinką Ghassoul, drugi z kolei do kąpieli - ma działanie aromaterapeutyczne. Z obu jestem bardzo zadowolona i z całą pewnością nie był to mój ostatni zakup w ZSK. Olejek arganowy jest również dobry do stosowania na noc zamiast kremu. Ze swoją jedwabistą konsystencją bardzo łatwo się rozprowadza i dość szybko wchłania, pozostawiając ochronną warstwę. Próbowałam stosować go pod oczy i w tej roli również się sprawdził. Nie podrażnił, nie uczulił, skóra została odżywiona i nawilżona. Dzięki wąskiemu wylotowi buteleczki możliwe jest precyzyjne wydobycie oleju i nie ma obawy, że wyleje się na palec za dużo. Z kolei olejek pomarańczowy jest miłym akcentem w kąpieli, choć mam wrażenie, że z wody ulatnia się dość szybko i przede wszystkim aromatyzuje powietrze w łazience. Czytałam, że można go również używać do masażu anty-cell, choć sama jeszcze tego nie próbowałam.

Na zdjęciu widać również inny mój niedawny zakup - wodę micelarną Plante System z ekstraktem z melisy i zielonej herbaty. Używam jej jako toniku i wspomagająco do demakijażu. Jest bardzo delikatna, moje wrażliwe oczy się z nią polubiły. Co najważniejsze, aż 99 % składników jest pochodzenia naturalnego -  posiada certyfikat ECO CERT i Eko-laur konsumenta 2009. Jest mniej tłusta niż inne micele, z jakimi miałam do czynienia, przez co jako główny kosmetyk do demakijażu się nie nadaje. Zmywa puder i róż, ale już z tuszem do rzęs sobie nie radzi.

Organique w mojej łazience cz. 2

Moją pielęgnację z Organique zaczęłam 15 kwietnia. Po pięciu tygodniach kompletowania kosmetyczki postanowiłam pochwalić się moimi zbiorami.

Przetestowałam zatem:
- szampon z serii Anti-age
- maskę do włosów z serii Anti-age
- balsamy z masłem shea żurawinowy i grecki (pudełeczka 40 g)
- kulę do kąpieli o zapachu greckim
- puder do kąpieli o zapachu greckim (100 g)
- piankę do kąpieli o zapachu greckim (100 g)
- peeling z serii Botanic Garden "Marakuja i Limonka"
- glinkę Ghassoul (190 g)




Jak widać szczególnie upodobałam sobie kosmetyki o zapachu greckim, z dominującą nutą winogron. Wspominałam, że puder zużyłam przed zrobieniem zdjęć. W zestawie brakuje też balsamów z masłem shea - są to zwykłe białe apteczne pudełeczka, przedstawione już zresztą w recenzjach ;-)

Recenzję poszczególnych kosmetyków będę zamieszczać po czterech tygodniach stosowania, aby były jak najtrafniejsze.


22 maja 2013

Urodzinowo

Wczoraj miałam urodziny i sprawiłam sobie mały prezent, a nawet dwa. Do mojej kosmetyczki trafiły glinka Ghassoul i od dawna upatrzony balsam z shea w wersji zapachowej greckiej od Organique. Liczę, że glinka będzie ładnie współdziałać z olejem arganowym, którego buteleczkę niedawno kupiłam w sklepie internetowym Zrób Sobie Krem. Z tego samego sklepu mam również organiczny olejek ze słodkiej pomarańczy, który już wypróbowałam w kąpieli i pachnie cudownie.

W aktualizacji zamieszczę zdjęcia, bo dziś nie mam czasu - prawo budowlane się samo nie zda ;-)

16 maja 2013

Małe podsumowanie

Wykończyłam dziś czekoladowy żel do kąpieli Dairy Fun i trzeba przyznać, że pralinka była bardzo wydajna. W tym tygodniu zużyłam też płyn micelarny AA Ultra Nawilżanie. Zrobiłam więc na półce miejsce na coś nowego ;-) Do oczyszczania buzi już od paru tygodni używam żelu matującego Tołpy do strefy T, także tutaj nie mam potrzeby uzupełniania, jednak wciąż potrzebuję czegoś do kąpieli. Planuję też zakup peelingu i balsamu/musu/masła nawilżającego, choć to drugie niekoniecznie natychmiast. Balsam Organique z shea sprawia się bardzo dobrze,  jednak na lato wolę mieć też coś lżejszego. 

Moja lista marzeń zawiera również Balsam do ciała stopniowo brązujący Perfecty (z natury jestem blada, a po zimie to już w ogóle; planuję używać przede wszystkim na nogi i ramiona). Od paru tygodni wypatruję go w sklepach, liczę na to, że wkrótce się pojawi - to wszak produkt sezonowy. Marzą mi się balsam nawilżający i peeling z czekoladowej serii Spa Organique, ale czytałam, że w składzie ma kilka niezbyt naturalnych składników, także muszę jeszcze zerknąć na opakowania. Kuszą mnie też peelingi Milk&Lychee oraz Apple&Rhubarb, ale ich jeszcze nie wąchałam, choć z samego opisu brzmią interesująco.

Dostałam wiadomość, że w toruńskim Organique w dniach 20-26 maja będą zniżki 15% na wybrane produkty. 21 mam urodziny, także pewnie właśnie wtedy wybiorę się na zakupy :-)

Aktualizacja 17 maja:

Jednak padło na peeling  Marakuja i limonka z serii Botanic Garden od Organique (pachnie obłędnie) i zieloną piankę do kąpieli o zapachu greckim tej samej firmy. Wypróbowałam od razu oba produkty i stwierdziłam, że zapachy bardzo ładnie się ze sobą komponują. Zdecydowałam się też na woreczek 100 g. pudru do kąpieli o zapachu greckim. Miałam już kulę do kąpieli i chciałam porównać oba produkty - także recenzja wkrótce :-) Kupiłam też Wodę micelarną do oczyszczania twarzy firmy Plante System BIO. Nie planowałam tego zakupu, ale 1) niedawno skończył mi się kosmetyk podobnego typu, 2) zainteresowałam się ostatnio kosmetykami naturalnymi, a ten ma 98,9% składników pochodzenia organicznego 3) był w promocji za 26 zł w Rossmannie. Powoli, ale konsekwentnie wymieniam kosmetyki na te bardziej naturalne. Jedynym minusem mojej nowo nabytej kosmetykowej ortodoksji jest to, że na każdy wyjazd będę wozić pół łazienki, podczas gdy wcześniej zwykle brałam z kimś kosmetyki na pół, lub zaopatrywałam się w miniaturki na miejscu :P

14 maja 2013

Organique, szampon + maska z serii Anti-Age

Opis producenta: Naturalny szampon odbudowujący nowej generacji, stworzony z myślą o włosach farbowanych, zniszczonych zabiegami fryzjerskimi i czynnikami atmosferycznymi. Zawiera prowitaminę B5, ceramidy, odmładzający olej arganowy i naturalny jedwab. Skutecznie i delikatnie myje włosy, zapewniając im wzmocnienie i regenerację. Wspomaga odbudowę struktury włosa, dzięki czemu odzyskują połysk i gładkość. Nie zawiera silikonów, parabenów, SLS,ALS,SLES, oraz innych szkodliwych substancji.


Na wiosnę moje włosy potrzebują szczególnej pielęgnacji - są wysuszone po zimie, sianowate, szorstkie w dotyku. Niezbędna była odżywka z silikonami, żeby móc je w miarę bezboleśnie rozczesać. Z zamiarem zainwestowania w pielęgnację włosów wybrałam się na stoisko Organique w CH Copernicus w Toruniu. Szampon do włosów z serii Anti-Age wraz z maską były moimi pierwszymi produktami tej firmy. Skusiły mnie naturalne składy i liczne pozytywne komentarze na Wizażu.  Moje podniszczone po zimie i regularnym farbowaniu włosy w 100% spełniały zalecenia producenta, także liczyłam, że i efekt będzie 100%. 


Następnego ranka po otwarciu szamponu powitał mnie fantastycznie świeży zapach winogron. Z entuzjazmem zabrałam się za moje włosy, uważając by nie nalać za dużo kosmetyku, bo jest dość rzadki. Kilka użyć zajęło mi opanowanie nalewania szamponu tak, by nie nalać ani za dużo, ani za mało. Najlepiej nalewać po troszku i wmasowywać w kolejne partie włosów. Szampon się ładnie pieni. Maska z kolei jest kremowa, gładka, wystarczy niewielka ilość by pokryć włosy na całej długości (mam je nieco za ramiona). Po użyciu włosy były sypkie i miękkie, choć dość szorstkie (przy stosowaniu bez maski). Jednak nie zniechęcałam się, bo efekty stosowania miały przyjść po kilku tygodniach. Przez ostatni miesiąc włosy myłam codziennie, w cyklu trzydniowym - pierwszego dnia samym szamponem, drugiego z maską 15-minutową i trzeciego z maską nakładaną jak odżywka na 2-3 minuty. Stosowanie było bardzo przyjemne, naprawdę za każdym razem miałam uczucie, że dbam o siebie i swoje włosy.

Po miesiącu postanowiłam zrobić mały test i przez trzy dni używałam tylko szamponu, bez maski. Ku mojej wielkiej radości, włosy są naprawdę gładkie! W międzyczasie podcięłam końcówki i widzę, że włosy przestały się rozdwajać. Wyraźnie poprawiła się ich kondycja, przestałam je zdejmować garściami ze szczotki, mniej też ich tracę w kąpieli. Oczywiście nie wiem, jakie byłyby efekty stosowania samego szamponu, jednak nie wierzę, że zrobiłby włosom jakąkolwiek krzywdę.

Szampon użyłam już 31 razy i na zdjęciu widać, ile go zostaje po tylu stosowaniach. Może miałabym go nieco więcej, gdyby nie to, że na samym początku parę razy przelałam szampon na dłoń. Myślę, że przy drugim opakowaniu będzie wydajniejszy. Ogólnie uważam, że wydajność szampon ma dobrą, wystarczy przyzwyczaić się do jego rzadkiej konsystencji. Trzymałam go na wannie, przez co etykietka lekko rozmokła, ale to drobiazg. Maski ubyło niewiele, podczas nakładania na całe włosy samymi opuszkami palców sięgam dwa razy do opakowania i to wystarczy. 






Korzystając z majowej promocji na produkty z serii Anti-Age zaopatrzyłam się w kolejne opakowanie szamponu. Kupiłam dwa, bo życzenie posiadania go zgłosiła też moja siostra ;-) Podwójny zakup dał mi 20% zniżki.


Moje odczucia po miesiącu stosowania duetu szampon + maska do włosów są idealnie pozytywne - włosy są zdrowsze, gładsze, nie wypadają już na potęgę... i to wszystko bez silikonów!

Zalety:
- naturalny skład
- piękny zapach winogron, który na włosach utrzymuje się długie godziny
- poprawia kondycję włosów, a nie tylko ich wygląd zewnetrzny
- maska do włosów jest bardzo wydajna

Minusy:
- wodnista konsystencja szamponu wymaga nieco wprawy, by go nałożyć bez strat
- w regularnej cenie zestaw kosztuje ponad 80 zł

12 maja 2013

AA Eco, Krem łagodzący

Na fali zainteresowania naturalnymi kosmetykami postanowiłam wypróbować krem AA z serii ekologicznej. Mam wrażliwą, skorą do alergii i podrażnień cerę, także zdecydowałam się na krem o właściwościach łagodzących i uspakajających cerę.

Ze strony producenta: Krem łagodzącyorganicznym olejem z rokitnika, bogatym źródłem kwasu γ-linoleinowego (GLA), który przywraca prawidłowe działanie bariery lipidowej. Chroni przed niekorzystnym oddziaływaniem środowiska, poprawiając mikrocyrkulację redukuje zaczerwienienia oraz łagodzi podrażnienia skóry. Przeznaczenie: Do skóry podrażnionej, wymagającej ochrony.  

Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Parfum, Dicaprylyl Carbonate, Cetyl Alcohol, Glycerin, Myristyl Myristate, Octyldodecanol, Glyceryl Stearate,  Glyceryl Stearate Citrate, Passiflora Incarnata Seed Oil, Hippophae Rhamnoides Oil, Cucurbita Pepo Seed Extract, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Citric Acid, Glyceryl Caprylate.

Kremy z serii Eco najłatwiej spotkać w aptekach, choć ja swój kupiłam online :-) Nie mogłam się doczekać paczki i kiedy dotarła od razu postanowiłam go przetestować. Jak wszystkie kremy, ten również należy nakładać na oczyszczoną i wysuszoną skórę. Stosuję go rano i wieczorem - dobrze się wchłania pozostawiając skórę wyraźnie nawilżoną i wygładzoną. Krem ma konsystencję gęstej i zbitej pianki, przez co jest wydajny. Nadaje się pod podkład i puder, nie roluje się i nie wchodzi w żadne niemiłe interakcje z innymi kosmetykami. Po zimie moja cera była miejscami bardzo wysuszona, reagowała nieprzyjemnym ściągnięciem po każdym przemywaniu. Ten krem doskonale sobie z tym wrażeniem poradził.



Warto zwrócić uwagę, że skład faktycznie jest bardzo przyjazny. Na drugim miejscu znajduje się masło shea, nie ma za to parafiny i jej pochodnych, silikonów, parabanów i innej często spotykanej chemii. Skład był jednym z głównych powodów, dla których zdecydowałam się na ten krem. Kosmetyki eko niestety często są eko tylko z etykietki, dlatego warto sprawdzać przed zakupem skład, by w domu się nie rozczarować.


 Zalety:
- świetny, naturalny skład
- delikatny zapach
- wydajny dzięki konsystencji musu
- nawilża i koi cerę
- nadaje się pod podkład i puder

Minusy:
- cena (35zł / 50ml)

7 maja 2013

Organique, Balsam do ciała z masłem shea

Balsam z 50% shea od Organique zdetronizował krem Penathen jako najbardziej uniwersalny kosmetyk w mojej łazience. Posiadam wersję żurawinową, jest naturalna, delikatna. Jako balsam do całego ciała jest troszkę za ciężki, ale smaruję nim łydki po depilacji, stopy, łokcie, dłonie, a nawet usta! Używam go też na noc pod oczy i na powieki, zauważyłam że przy lekko natłuszczonych rzęsach łatwiej rozprowadza mi się tusz. Balsam łatwo się nakłada, wystarczy przez chwilą rozgrzać go w dłoniach. Ja nakładam go niewielką szpatułką (nie dołączaną do balsamu, a szkoda). Muszę się powstrzymywać przed kupieniem kolejnych ;-) Balsam jest wydajny, już widzę, że wystarczy mi na wiele tygodni. Następny pewnie kupię grecki.



Zalety: 
- wszechstronny
- opakowanie 40 gramowe wystarczy mi na wiele tygodni, a zapłaciłam za nie ok 11 zł
- pięknie pachnie
- po rozgrzaniu w dłoniach ładnie się rozprowadza

- świetnie nawilża nawet bardzo przesuszoną skórę
- nie uczula, nie podrażnia


Minusy:
- dla niektórych może być wadą długie wchłanianie się balsamu - trzeba poczekać co najmniej 15-20 minut; ja smaruję się na noc, więc mi to nie przeszkadza, zresztą długie wchłanianie jest typowe dla masła shea

Organique, Kula kąpielowa

Kulę dostałam w prezencie po zebraniu 10 pieczątek (wydane 200 zł) na stoisku Organique. Wybrałam sobie zapach grecki, z wyczuwalną świeżą nutą winogron. Świetnie komponuje się z szamponem i maską do włosów Anti-age - jest to ta sama linia zapachowa. Po kąpieli pachniała nią cała łazienka! 


Kula jest typowym uprzyjemniaczem, choć z bonusem - nie tylko pięknie pachnie i fantazyjnie barwi wodę (grecka na zielono), ale też nawilża skórę. Mam ją bardzo suchą, a po kąpieli z użyciem kuli efekt jest podobny, jak po wysmarowaniu całego ciała lekkim balsamem. Skóra jest przyjemna w dotyku - gładka i nawilżona. Nawet moje problematyczne po depilacji łydki były rozjaśnione, miałam wrażenie, że istniejące podrażnienia zbladły. 

Zgodnie z zaleceniami producenta (kula jest podzielona na dwie połowy) do kąpieli najzupełniej wystarczy połowa kuli. Po wrzuceniu do wody kula zaczyna szybko musować, a po kilkudziesięciu sekundach jest już rozpuszczona. Nie zauważyłam, żeby zabarwiła wannę, nie został też żaden uciążliwy osad.

Zdecydowanie polecam wypróbowanie kul Organique, ja następnym razem skuszę się na waniliową. 

Zalety:
- fantastyczny zapach
- bardzo uprzyjemnia kąpiel
- nawilża i zmiękcza skórę 
- nie brudzi wanny, nie zostawia osadu

Minusy:
- ok 13 zł za kulę to trochę za dużo, by używać ich na codzień

Organique w mojej łazience cz.1



Kosmetykami Organique zainteresowałam się niedawno i dość szybko się nimi zauroczyłam. Mam szczęście posiadać firmowe stoisko w moim mieście i zgodzę się z opiniami innych użytkowniczek – jest to bardzo wygodne, choć ułatwia wpadnięcie w zakupoholizm ;) Organique ma to do siebie, że kto odwiedzi ich punkt raz, ten będzie chciał wracać. Na niewielkiej przestrzeni sklepowej gęsto od kosmetyków zapakowanych w eleganckie opakowania i kuszących zapachem oraz fantastycznie naturalnym składem. Czytanie etykietek to sama przyjemność, podobnie jak wąchanie testerów. Postanowiłam planować zakupy tam w domu i odwiedzać stoisko z listą zakupów, bo inaczej łatwo byłoby kupić więcej, niż potrzeba.


Moimi pierwszymi zakupami tam były szampon i maska do włosów z serii Anti-age, zalecane do włosów osłabionych farbowaniem i innymi zabiegami. Po 10 dniach zapragnęłam balsamu z masłem Shea (kupiłam dwa zapachy – żurawinę i mleko z jaśminem) w małych 40 gramowych opakowaniach. A teraz planuję zakup pianki do mycia, glinki ghassoul i olejku arganowego. Po zimie warto zainwestować, bo efekty są bardzo przyjemne. Recenzje kosmetyków Anti-age zamieszczę po 4 tygodniach stosowania, by moja ocena była jak najtrafniejsza - choć jestem nimi zachwycona i najchętniej opisałabym ich  działanie już dzisiaj... ;)

DAIRY FUN Chocolate Gel, Żel pod prysznic i do kąpieli Czekolada, 400 ml

Opis producenta: Żel pod prysznic DAIRY FUN o zapachu czekolady – to smakowita pielęgnacja Twojego ciała. Dzięki specjalnie opracowanej recepturze nasz aromatyczny żel delikatnie myje Twoją skórę, pozostawiając uczucie świeżości i piękny zapach.

***

Zgodnie z zapowiedziami producenta – kosmetyk po otwarciu wita nas głębokim zapachem czekolady, kojarzącym się z truflowymi pralinkami. Po kąpieli zapach jeszcze przez chwilę utrzymuje się na skórze. Kosmetyk nie ma szczególnych walorów pielęgnacyjnych – nie wygładza, ani nie nawilża skóry. Producent tego nie obiecuje, ale mimo wszystko jest to już standardem wśród kosmetyków do kąpieli. Żel skórę myje i nic poza tym. Wielbicielom słodkości w kąpieli z całą pewnością przypadnie do gustu, bo czekoladowy aromat pachnie naturalnie i nie traci uroku nawet pod koniec opakowania.


Zalety:
+ piękny zapach
+ dobrze się pieni
+ delikatnie oczyszcza skórę
+ cena (ok. 10 zł)


 Minusy:
- uwaga na SLS
- trochę wysusza


Farmona, Tutti Frutti, Peeling do mycia ciała „Karmel i cynamon”, 300 ml

Opis producenta: Peeling do mycia ciała Tutti Frutti zawiera białe trufle- najcenniejszy i najdroższy afrodyzjak znany już w starożytności – znak Wenus, rzymskiej bogini miłości. Pobudza zmysły, podnosi atrakcyjność fizyczną i budzi pożądanie.
Peelingujące drobinki jojoba zanurzone w kremowym żelu delikatnie złuszczają martwy naskórek i idealnie wygładzają ciało, a olejek cynamonowy i witaminy zostawiają skórę jedwabiście miękką, jędrną i nawilżoną.


Kolejny z pachnących deserowo kosmetyków dostępnych w naszych drogeriach. Po otwarciu pojemnika czuć bardzo przyjemny, naturalny zapach cynamonu i karmelu. Utrzymuje się on na skórze jeszcze jakiś czas po użyciu.


Kosmetyk jest dość gęsty. Zawiera wyczuwalne drobinki ścierające, jednak jego działanie nie jest spektakularne. Jest to raczej lekko peelingujący żel pod prysznic, niż pełnowartościowy peeling. Nie polecam też używanie tego żelu w wannie, a raczej pod prysznicem – drobinki zostają na skórze i trzeba się dodatkowo opłukać, przez co używanie na co dzień (mając wannę) jest nieco uciążliwe. Peeling nie wysusza skóry, zgodnie z obietnicami producenta pozostawia ją zmiękczoną.

Zalety:
+ cudowny zapach
+ wygładza skórę
+ nie wysusza skóry

Minusy:
- osoby o wrażliwej/suchej skórze powinny uważać na SLS

Farmona, Sweet Secret, Waniliowy krem do ciała, 225 ml

Opis producenta: Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o przyjemnej, aksamitnej konsystencji i uwodzicielskim zapachu został stworzony z myślą o tym, by rozpieszczać zmysły i ciało. Powstał na bazie ekstraktu z wanilii i indyjskich daktyli, wzbogacony dodatkowo kapsułkami z witaminą E, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, na długo pozostawiając orientalny, zmysłowy zapach. Regularne stosowanie waniliowego kremu do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura głęboko nawilża, odżywia i wyrównuje koloryt skóry sprawiając, że ciało staje się zachwycająco miękkie, delikatne i jedwabiście gładkie, a wydobyta z serca orientu kompozycja zapachowa stymuluje, pobudza i wprowadza w dobry nastrój.



Jako wielka fanka słodko pachnących kosmetyków, ucieszyłam się bardzo dostając pod choinkę ten krem. Pachnie fantastycznie, a co ważne nawet po kilku godzinach nie nabiera chemicznej nuty. Zapach jest na tyle trwały, że nawet po całej nocy wciąż czuję go na skórze, bardzo fajnie komponuje się też z waniliowym pachnidłem.

Krem nawilża i wygładza skórę, jest ona po nim jakby lekko pudrowa. Szybko się wchłania i nie brudzi ubrań. Drobinki zawarte w kremie zwykle rozcieram podczas masażu skóry kremem, nie mam z nimi żadnego problemu. Pewnie jeszcze kiedyś go kupię, choć do wyboru jest tyle fantastycznych zapachów, że pewnie dopiero za dłuższy czas. Inna rzecz, że regularnie stosuję go od gwiazdki, a więc już prawie 4 miesiące, a wciąż mam ponad 1/3 opakowania.




Zalety:
+ zapach poprawiający nastrój
+ konsystencja
+ dobrze się wchłania
+ wygładza skórę
+ nawilża
+ cena (ok 13 zł)
+ wydajny (zdjęcie pokazuje zużycie do 24 grudnia 2012)
+ nie testowany na zwierzętach


Minusy:
- niektórym mogą przeszkadzać parabeny

Rudowłosa bloguje ;)

Kosmetykami interesuję się od dawna, ale dopiero ostatnio pojawiła się idea, by dzielić się moimi doświadczeniami w tej dziedzinie. Pielęgnacja ciała sprawia mi sporo satysfakcji, lubię testować kosmetyki i dzielić się opiniami. Wierzę, że wiele jest osób z podobnymi wymaganiami i uda mi się komuś pomóc w doborze właściwego kosmetyku w oparciu o moją recenzję. 

Mam szczególną słabość do zapachów „jadalnych” – wanilia, czekolada, karmel, cynamon czy marcepan często goszczą w mojej kosmetyczce. Na pewno niejednokrotnie będę pisać o kosmetykach, których ważną funkcją jest działanie nie tylko na ciało, ale też na nastrój. 



Zapraszam do dzielenia się opiniami w komentarzach, dzięki temu baza wypróbowanych i ocenionych kosmetyków będzie jeszcze bogatsza ;-)

W recenzjach zwracam uwagę na parabeny, SLS, silikony i inne substancje, których  stosowanie budzi wątpliwości.

Recenzje blogowe czekają na doszlifowanie, a tymczasem zapraszam na stronę wizaz.pl, gdzie mam swój profil i gdzie zamieszczam swoje opinie na temat produktów do pielęgnacji ciała.


Nazwa użytkownika – Inna_Mi 
http://wizaz.pl/kosmetyki/profil.php?id=1010257
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...