Dzisiejszą recenzję zacznę od wyznania, że porzeczkowy Cassis paliłam już jakiś czas temu. Zdjęcie zostało zrobione, wosk wypalony, a ja wciąż odkładałam ten wpis na później, być może licząc na to, że kupię wosk ponownie, a moja opinia ulegnie zmianie. Nie kupiłam i nie uległa, za to od premiery Cassis minął już prawie rok i najwyższy czas coś na ten temat napisać
Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest ZŁY zapach. Nie ma w sobie po prostu nic szczególnego. Producent zapowiada czarne porzeczki, aromat świeży i kwaskowaty. A co otrzymujemy? Jakieś owocki, niekoniecznie czarne porzeczki. Ani słodkie, ani kwaśne, po prostu nijakie. Do tego moc zapachu jest rozczarowująca, paląc 1/3 - 1/2 wosku w średniej wielkości pokoju czułam zaledwie mgiełkę, cień.
Generalnie cały Q1 2015 okazał się dla mnie nijaki. Niby każdy z tych zapachów jest przyjemny - owocowy Cassis, kremowy Shea Butter, świeży Aloe Water - jednak żadnemu z tej trójki nie udało się mnie zauroczyć. Na szczęście reszta roku obfitowała w interesujące nowości - summa summarum jestem z niego bardzo zadowolona i z pewną niecierpliwością czekam na Q1 2016 oraz najbliższe limitki! ;-)