Długo zabierałam się do napisania recenzji wosku Wild Fig. Przyznam się, że cała kolekcja Q3 2014 nie wywołała u mnie szybszego bicia serca. Żaden spośród zapachów Indian Summer nie trafił należycie w mój gust i choć nie mogę powiedzieć, że są nieładne, to... miłości nie było. Stąd też figa jest pierwszy zapachem z tej kolekcji, który zagościł z moim kominku.
Wild Fig jest przyjemnym, słodkim zapachem drzewka i owocu figi. Nie ma szczególnej głębi, nie czekają nas w nim żadne niespodzianki. Przez cały czas palenia pachnie tak samo - figą. Jest ładny, ale nie ma w sobie nic, co by mnie przy nim zatrzymało na dłużej. Ot - jeden z wielu zapachów, które można kupić, wypróbować i uznać, że temat jest odhaczony. Moc ma dobrą, jest wyraźnie wyczuwalny ale nie dusi.
Jeśli mam porównywać figi, to o wiele ciekawsza jest Figowa Femme Fatale od Partylite. Tu też bazą zapachu jest owoc figi, jednak w odróżnieniu od Wild Fig zapach ten składa się z czegoś więcej, niż tylko z bazy. Jest jakby przydymiony, słodko-gorzki i niejednoznaczny. Nic dziwnego więc, że należy do bestsellerów marki. Nie wątpię, że jeszcze do niego wrócę... w odróżnieniu od Wild Fig, z którym już się raczej nie spotkam. Yankee Candle ma prawdziwą mnogość asortymentu i zwyczajnie szkoda mi czasu na coś, co jest tylko "okej".