30 września 2014

Partylite - Big Apple by Night

"Big Apple by Night zamyka w sobie zmysłowość miasta, które nigdy nie zasypia. Jabłka nasączone bourbonem flirtują z egzotycznymi przyprawami i nutami drewna, przenosząc Cię do śródmieścia Nowego Jorku po godzinach"
~ www.partylite.pl

(źródło: Partylite)

Big Apple by Night stanowi połowę duetu Big Apple inspirowanej Nowym Jorkiem. Wraz z Big Apple by Day zostały skomponowane tak, by oddawać atmosferę tego wyjątkowego miasta w dzień i w nocy. Zapachom tym towarzyszą akcesoria dekoracyjne zaprojektowane dla Partylite przez Jonathana Adlera. O ile Big Apple by Day pachnie mi po prostu kwaskowatym jabłuszkiem, o tyle Big Apple by Night jest bardziej złożony i to on zwrócił moją uwagę na wrześniowej prezentacji nowości Partylite, na którą udało mi się dostać mimo tego, że nie jestem konsultantką firmy. By Night również pachnie jabłkiem, jednak jest to jabłko przydymione, z mocnymi nutami drzewnymi. W powietrzu tego nie czuję, ale blisko kominka faktycznie unosi się też aromat winny, będący zapewne zapachem bourbona wspomnianym w opisie powyżej. Od jakiegoś czasu mam słabość do zapachów drzewnych, nie dziwi zatem, że i Big Apple by Night mi się spodobał.

(kolor wosku faktycznie jest soczyście czerwony, lampa błyskowa płata mi figle)

Pierwszy raz używam wosku zapachowego od Partylite, wcześniej miałam tylko kilka tealightów. Muszę przyznać, że nie ustępują w niczym Yankee Candle czy Kringle Candle. Zarówno moc jak i realistyczność zapachu nie pozostawia nic do życzenia. Jedyne, co mnie powstrzymuje przed zakupem wosku jest jego rozmiar. W sprzedaży dostępne są tylko opakowania o wadze 90 g kosztujące ok 40 zł. Dla porównania woski Yankee Candle ważą 22 g i kosztują ok 7 zł. Dla mnie, jako osoby lubiącej próbować nowych zapachów każdego dnia, spore opakowania Partylite stanowią wadę. Wolałabym, żeby dostępne były w opakowaniach np. 40 g, kosztujących ok 17 zł, czyli kilka złotych drożej, niż woski Kringle Candle o tej gramaturze. W tej chwili mając do wydania 40 zł wolę kupić 5 różnych wosków Yankee, niż jedno opakowanie Partylite. Możliwe, że kiedyś zmienię zdanie, ale póki co pozostaję wierna mniejszym opakowaniom ;-)


Próbkę wosku Big Apple by Night od Partylite recenzjuję dzięki uprzejmości właściciela sklepu Home & Gifts Boutique w Toruniu. Sklep ten posiada w sprzedaży wiele zapachów Partylite (woski i świece), a także wybrane akcesoria.

29 września 2014

Yankee Candle - Farmer's Market

(źródło: yankeecandle.com)

Do zakupu Farmer's Market sposobiłam się już od dłuższego czasu, ale wciąż powtarzałam sobie, że ten zapach nigdzie mi nie ucieknie, a mam już w domu masę nietkniętych wosków. W końcu wczoraj tłumacząc się, że w końcu tworzę serię recenzji zapachów jesiennych, kupiłam wosk w kształcie słoiczka i dziś wrzuciłam go do kominka :-)


Zapach nie jest oryginalny. Z mieszanką owoców i przypraw spotkałam się już nie raz - ostatnio nawet wąchałam identycznie pachnącą świecę Harvest Party od Woodwick w toruńskim TkMaxx. Nie zmienia to jednak faktu, że zapach jest bardzo przyjemny, przytulny i całkiem smakowity. Ja wyczuwam w nim słodką brzoskwinię, kwaskowate jagody i coś jeszcze w tle... może to te maliny z obrazka? Całość jest solidnie przyprawiona rozgrzewającym cynamonem i stanowi idealną kompozycję na jesień. Zapach spodoba się nie tylko miłośnikom jadalnych słodkości. Wyważona kompozycja słodyczy, kwaskowatości i przypraw tworzy uniwersalny zapach tła.


Moc zapachu jest umiarkowanie intensywna. W skali 1-5 byłaby to 3 - aromat jest dobrze wyczuwalny, ale nie przytłacza. Sprawia to, że Farmer's Market jest dobrym wyborem na dni, gdy chcemy ocieplić atmosferę pokoju, ale nie mamy ochoty na mocne nuty zapachowe.

26 września 2014

Yankee Candle - Autumn Wreath


(źródło: yankeecandle.com)

Dzisiejsza aura pogodowa w Toruniu jest wybitnie niekorzystna - jest pochmurno, deszczowo i mgliście. Od kilku dni do moich najlepszych przyjaciół należą futerkowy termofor, kubek gorącej herbaty i kocyk. Teraz dołączył do nich wosk zapachowy Autumn Wreath. Dla mojego nosa okazał się on bliskim krewniakiem Red Apple Wreath, co bardzo mnie ucieszyło, bo czerwone jabłuszko należy do moich ulubionych zapachów na jesień i zimę.


Podobnie jak w Red Apple Wreath w Autumn Wreath wyczuwam chrupiące jabłuszka z przyprawami. Nie jest to zapach szarlotki, raczej zimowego cydru z cynamonem. Jest to rozgrzewający zapach i od razu poprawia mi on humor, chroniąc mnie przed jesienną chandrą. Są momenty, gdy czuję w nim nuty dymne, jednak wciąż jest to ciepły, przytulny zapach.


Intensywność ma dobrą. Nie jest dominującym zapachem, raczej tworzy przyjemne tło dla jesiennego popołudnia w domu. Jutro i pojutrze będę do wieczora w pracy, więc na kolejną recenzję będziecie musieli poczekać do poniedziałku. Powinnam do tego czasu wypalić cały Autumn Wreath i raczej nie będę do niego wracać - Red Apple Wreath pachnie podobnie, a jest łatwiej dostępny :-)

25 września 2014

Yankee Candle - Sugared Plums

Jesienna aura skłoniła mnie do sięgnięcia dziś po kolejny z sezonowych zapachów, który mam w swym zbiorze. Padło na Sugared Plums, choć przez folię trudno mi było wyczuć, czego się mogę spodziewać po roztopieniu go. Obrazek ukazuje świeże owoce przyprószone drobniutkim, wyglądającym jak szron cukrem. Z całą pewnością kojarzy się jesiennie.


Po roztopieniu się wosk przybiera głęboką, karmazynową barwę. Co ciekawe, nadal nie jestem pewna, które nuty zapachowe są dominujące. Jest w tym dojrzała śliwka z Blissful Autumnwinogronowa kwaskowatość z Vineyard. Co więcej, po pewnym czasie zaczęłam czuć też cierpką żurawinę, choć na obrazku jej nie ma. Ogólnie rzecz biorąc zapach jest z całą pewnością kuchenny, choć niekoniecznie deserowy. Jest słodkawy, ale tej subtelnej słodyczy towarzyszą nuty dymne. Dawno nie miałam takiego problemu z określeniem, czym w zasadzie pachnie dany wosk ;-) Jest intrygujący i... podoba mi się. Może niekoniecznie będzie mnie męczyć pragnienie zrobienia zapasu lub zakupu świecy, ale na pewno zapamiętam Sugared Plums jako jeden z oryginalniejszych zapachów, jakie miałam przyjemność testować.

Moc zapachu jest bardzo dobra, choć zmienia się on w trakcie palenia i np. początkowe nuty śliwkowe są delikatniejsze, niż winogrona i żurawina, które rozhulały się później. Sugared Plums jest z pewnością interesującym zapachem na jesień i byłabym bardzo ciekawa, jak pachnie on innym osobom ;-)

24 września 2014

Yankee Candle - Berrylicious


Dziś napiszę nieco o drugim obok Cranberry Pear limitowanym zapachu Yankee Candle na trzeci kwartał 2014 roku. Berrylicious kusi głębokim kolorem wosku i apetycznym obrazkiem na naklejce. Producent obiecuje zapach jagód ułożonych na kołderce waniliowego lukru. Trzeba przyznać, że wszystko to działa na wyobraźnię i powoduje natychmiastową chęć na słodkości ;-)


Po rozpakowaniu faktycznie uderza nas intensywny zapach jagód, który jeszcze się wzmaga w miarę topienia się wosku. Muszę zaznaczyć, że wosk nie jest jednak takim totalnym killerem - jego moc powinna zadowolić również zwolenników subtelnych woni, wystarczy do kominka wrzucić mniejszą ilość wosku (ja wrzuciłam ok. 1/3). Wydaje mi się jednak, że jak na zapach jagód z krzaczka, to te są nieco zbyt cukierkowe. Zapach przypomina mi jagodowe masło do ciała The Body Shop, natomiast mojemu chłopakowi na myśl przychodzą landrynki. Nie zmienia to faktu, że zapach jest bardzo przyjemny.

Być może Cranberry Pear wciąż jest moim numerem jeden na liście zapachów Q3, jednak Berrylicious stoi tuż za nim. Wciąż czekam na jagodowy zapach od Yankee Candle dostępny w Polsce. Amerykanie mają Berrylicious, Blueberry Scone, Blueberry Muffin i czyste Blueberry. Europejscy miłośnicy YC  póki co muszą zadowolić się jagodowymi zapachami "ustrzelonymi" na allegro, choć chciałoby się móc po prostu powąchać te wszystkie cudowności w sklepie... ;-) 

22 września 2014

Kakao idealne, czyli krem do ciała Isany

O kremie do ciała Sheabutter & Kakao Isany miałam pisać już w zeszłym roku, ale zanim się do tego zabrałam, to opakowanie mi się skończyło. Szukając ostatnio lekkiego mazidła do ciała o ciepłym, jesiennym zapachu kupiłam ten krem po raz drugi i tym razem napiszę o nim kilka słów.


Nie bez powodu wróciłam do tego kremu, co zdarza mi się tylko w wyjątkowych przypadkach. Jest on, po micelu z Biedronki, najlepszym kosmetykiem pod względem stosunku jakości do ceny, z jakim miałam do czynienia. Duże, półlitrowe opakowanie kremu kosztuje 9,90, a trafiają się promocje, gdzie cena jest jeszcze niższa. Krem jest bardzo wydajny i mimo stosowania go dwa razy dziennie ubywa go powolutku.


Mimo niskiej ceny kosmetyk nie odbiega jakością od lotionów The Body Shop. Ma podobną lekką konsystencję, równie dobrze się wchłania i nawilża. Gdyby występował w większej ilości wariantów zapachowych (niż trzy: kakao, granat & figa i oliwki), to TBS straciłby swój główny atut ;-) Krem kakaowy pachnie cudownie - niechemicznie i otulająco. Zapach utrzymuje się na skórze niezbyt długo, ale warstwę nawilżenia czuć przez kilka godzin. Choć dopiero zaczęłam opakowanie, to jestem pewna, że jeszcze kiedyś kupię go ponownie. Obecne powinno wystarczyć mi na dwa-trzy miesiące codziennej pielęgnacji. 


Skład dla mnie również jest w porządku. Nie mam swojej osobistej listy "zakazanych" składników kosmetyków - dla mnie ważne jest przede wszystkim to, by nie zawierał zapychającej skórę parafiny. Na zdjęciu powyżej widać, że głównym składnikiem kremu jest gliceryna na bazie wody. Dość wysoko w składzie jest również olej kokosowy i masło shea. Brak w nim natomiast parabenów i silikonów. 

Ze swojej strony szczerze polecam ten krem. Mam skórę wymagającą solidnego nawilżenia i mimo niskiej ceny kosmetyku daje mi on to, czego potrzebuję.

18 września 2014

Yankee Candle - Under the Palms

(źródło: yankeecandle.co.uk)

Under the Palms kupiłam dopiero kilka tygodni temu, gdy dowiedziałam się, że należy on do edycji limitowanej i w okolicy października zacznie znikać ze sklepów. Choć przy pierwszym wąchaniu w sklepie mnie nie zachwycił, to po drugim i trzecim podejściu uznałam, że jest on na tyle ciekawy, że warto go wypróbować. Jest to zapach o tyle kontrowersyjny, że wielu osobom pachnie zgnilizną, rozmoczonymi liśćmi palmy kokosowej leżącymi wiele dni w tropikalnej sadzawce. Ja bardzo lubię zapach kokosa i na szczęście w Under the Palms on dla mnie dominuje. Jest to jednak kokos zielony, świeży i faktycznie lekko mokry. Nie pachnie kremem ani kokosankami, jest za to bardzo bliski naturze. Im dłużej wąchałam go na sucho, tym bardziej mi się podobał. Dziś wylądował w moim kominku :-)




Roztopiony wosk pachnie dokładnie tak, jak suchy. Nie zauważyłam, by wyłaniały się jakieś nowe nuty - dobre lub złe. Nadal czuję przede wszystkim kokos, liście i woda towarzyszą mu gdzieś w tle. Jest naprawdę przyjemny i taki... zupełnie inny, niż pozostałe zapachy kokosowe, jakie miałam okazje wąchać. Również moc nie budzi zastrzeżeń - około 1/3 wypełniła mój pokój i kilkumetrowy korytarz, a mam otwarte na oścież okno. Zapach utrzymywał się przez czas palenia tealighta, a więc w okolicy 4 godzin. Szczerze polecam go wypróbować, póki jeszcze jest dostępny. Świeży, kokosowy aromat pozwala mi zrelaksować się i poczuć jak na wakacjach gdziekolwiek się znajdę. Już myślę nad świecą... Może w przyszłym miesiącu ;-)


17 września 2014

Zapachowy miszmasz wrześniowy

Już wcześniej pisałam, że uwielbiam wszystko, co sezonowe. Lubię obserwować zmiany w naturze i to, jak kolejne pory roku wpływają na moje samopoczucie. Wraz z początkiem jesieni powrócił u mnie apetyt na słodycze, również te woskowe ;-) Dziś przedstawię Wam wstępnie trzy zapachy, które ostatnio przybyły do mojego zbiorku. Każdy z nich należy do innej kolekcji i każdy ma nieco inny klimat. Szersze recenzje tych zapachów pojawią się na blogu, gdy będę je testować "na mokro" w kominku. Na sucho prezentują się następująco:

Berrylicious - Należy do zapachów Q3, a więc nowości wydanych przez Yankee Candle w trzecim kwartale 2014 roku. Podobnie jak Cranberry Pear należy do serii limitowanej, co oznacza, że po paru miesiącach zniknie z rynku. Jest to zapach niedostępny w dystrybucji na Europę, ale można go bez problemu kupić na allegro. Na sucho pachnie jagodami w syropie. Nie wyczuwam w nim ciasta, ale może się to zmieni po roztopieniu wosku.


Ghostly Treats - Wydany z okazji Halloween zapach stanowi dla mnie połączenie Fireside Treats i Merry Marshmallow. Lubię je oba, więc myślę, że wypalę Ghostly Treats z przyjemnością. Zapach pianek i waty cukrowej tworzy dość lekkiego słodziaka, w sam raz na jesienny wieczór.

Candy Cane Lane - Jest już typowo świątecznym zapachem z serii Q4 2014. Na allegro nie znalazłam go w wosku, więc kupiłam sampler z zamiarem topienia go w kominku. Candy Cane to amerykańskie słodycze bożonarodzeniowe, biało-czerwone laseczki o smaku miętowej wanilii. Nie budzi więc zdziwienia fakt, że sam zapach jest słodki i lekko miętowy. Przypomina mi North Pole, jest to ta sama orzeźwiająca kremowość.

Na szczęście moje kolejne allegrowe zakupy w ciemno okazały się udane i nie mogę się już doczekać palenia. Póki co rozpieszczam się Whoopie Pie! i biegnę po herbatkę :-)

15 września 2014

Waniliowy maluszek z Pepco

Przyznam się, że na waniliową świeczkę no name z Pepco skusiłam się ze względu na uroczy słoiczek, zamykany pokrywką. Wygląda jak miniaturowy Yankee Candle z serii Simply Home. Nie liczyłam na zapach porównywalny z zapachem świeczek Yankee Candle, Kringle Candle lub Partylite - stwierdziłam, że nawet jeśli wcale nie będzie pachniała, to przynajmniej zostanie mi po niej słoiczek. Już wymyśliłam, że nada się jako pojemnik dla mojej przyszłej samorobnej świeczki z zużytych wosków zapachowych. Świeczka kosztowała 6,99, nie był to zatem szalony wydatek. Świeca na sucho przyjemnie pachnie subtelną, deserową wanilią.


Po zapaleniu świecy zapachu nie czułam wcale. Dodatkowo, w świecy zaczął się robić tunel. Nauczona doświadczeniem ze świecami Yankee, wetknęłam obok knota najpierw jedną zapałkę (kawałek 2 cm), a później drugą. Przy takim wspomaganiu świeca w ciągu 10 minut roztopiła się do ścianek. Bałam się troszkę, czy mi słoik nie strzeli, ale nic takiego się nie stało. Co więcej, świeczka zaczęła pachnieć. Nie mocno, ale przy otwartym oknie w okolicy świecy zaczął się unosić słodki, waniliowy obłoczek. Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona, choć świeczka wygrywa głównie formą, a nie jakością.

Postanowiłam napisać o moim dzisiejszym zakupie jako o ciekawostce. Niska cena plus uroczy słoiczek mnie skusiły, więc może i komuś innemu się moja mini-recenzja przyda, gdy podczas najbliższej wizyty w Pepco wpadnie mu w oko ten maluszek ;-)

















Świeczka mimo przybrudzonej już w sklepie naklejki prezentuje się naprawdę nieźle. Tak wygląda z pokrywką.

12 września 2014

Yankee Candle - Black Coconut

(źródło: yankeecandle.com)

Czarny kokos towarzyszy mi od czerwca. Wraz z Lake Sunset należał do tych zapachów, które kiedyś wąchałam w sklepie, ale mnie nie zachwyciły od pierwszego "niucha", więc o nich zapomniałam. Do czasu... W czerwcu Black Coconut występował jako zapach miesiąca i był dostępny w toruńskim sklepie we wszystkich formach i rozmiarach. Pomyślałam więc, że czemu by nie dać mu szansy w domu, skoro i tak jest na niego zniżka. Kupiłam wosk zapachowy i tego samego wieczoru wkruszyłam ćwiartkę do kominka. A potem przepadłam ;-) Black Coconut jest zapachem głębokim, gęstym. Na pierwszy plan faktycznie wybija się kokos, jednak jest to kokos kremowy, jakby podszyty wanilią. W tle czuć drzewo cedrowe, które nadaje całości lekko "męskie" wykończenie. 

Przyznam się, że wosk zużyłam błyskawicznie, a następnie przez kilka dni trzymałam w okolicach łóżka puste opakowanie, tak bardzo nie chciałam się rozstawać z tym zapachem. Mniej więcej wtedy zaczęła we mnie dojrzewać myśl o zakupie świecy. Do końca miesiąca zostało zaledwie kilka dni i musiałam się pospieszyć z decyzją. Z perspektywy ponad dwóch miesięcy - nie żałuję :D Padło na duży słój, mający aż 623 g wosku i czas palenia w granicach 150 godzin.

Świeca pali się ładnie, bez zapałek dopala się do ścianek w granicach 3-4 godzin. Jestem jednak niecierpliwcem i zwykle chcę, by pachniało mi już i natychmiast, i nieco moją świecę wspomagam. Dzięki temu już po 40 minutach mam w słoju gładką taflę czarnego, aromatycznego wosku. Zapach świecy jest identyczny z zapachem wosku zapachowego, również w mocy zapachu nie widzę różnicy.

Moim zdaniem Black Coconut jest dobrym wyborem na prezent, gdyż nie jest ani zbyt słodki, ani przesadnie wyrazisty. Zauważyłam, że (zapewne dzięki drzewu cedrowemu) często podoba się mężczyznom. Swój słój kupiłam w Home & Gifts Boutique w Toruniu. 

11 września 2014

Yankee Candle - Pink Sands

Pink Sands jest dla mnie zapachem szczególnym - pierwszym zapachem od Yankee Candle, który poznałam w wosku i zarazem pierwszym, który trzy miesiące później kupiłam w świecy. Mam do niego ogromny sentyment, wszak dzięki udanemu pierwszemu zakupowi dziś poznałam już ponad 70 zapachów od Yankee i powoli wgryzam się też w temat Kringle Candle. Okazało się, że właśnie takiej domowej aromaterapii mi brakowało, by łatwiej przetrwać zimę, z jej niskimi temperaturami i krótkimi dniami.



Nie mam w tej chwili wosków w tym zapachu, natomiast na mojej półce wciąż stoi na wpół pełny średni słój. Wczoraj zapaliłam go po raz pierwszy od kilku miesięcy i na nowo się zachwyciłam tym zapachem, którego nut nie potrafię jednak wyodrębnić. Jedni czują w nim kwiaty, inni melona. Ja czuję wyważoną kompozycję słodyczy i świeżości, niczym w damskich perfumach. Nie czuję w Pink Sands nic spożywczego, wręcz przeciwnie - zapach pasuje też mojemu chłopakowi, który czasem narzeka mi na moje kremowo-ciasteczkowe zapachy, że powodują u niego burczenie w brzuchu ;-)






Wspomogłam palenie się słoja dwoma wetkniętymi przy knocie zapałkami, gdyż moja świeca bywa nieco kapryśna i w chłodniejszym pokoju czasem nie chce sama dopalić się do ścianek. Średnia Pink Sands jest jedną z najmocniejszych świec, jakie mam. Po około 3 godzinach palenia postanowiłam ją zgasić, gdyż zapach szczelnie wypełnił już całe mieszkanie. Nie wiem, czy po wypaleniu świecy kupię ją ponownie, ale z całą pewnością zawsze będę mieć w zapasach przynajmniej jeden wosk, by przywołać tę ciepłą, elegancką atmosferę różowych piasków.

6 września 2014

Yankee Candle - Whoopie Pie!

Wraz ze zbliżającą jesienią coraz częściej pojawiają się myśli, by wieczór spędzić w kręgu światła małej lampki, z mięciutkim kocem i kubkiem gorącej czekolady w dłoni. Źródłem słodkiego zapachu kojarzonego z przyjemnością i poczuciem rozpieszczania się może być albo parujący kubek, albo... świece i woski Yankee Candle. Amerykańskiej firmie udało się bowiem idealnie odwzorować czekoladowy aromat, tworząc zapach Whoopie Pie!.

Whoopie Pie! oczarowało mnie do tego stopnia, że gdy tylko pojawiała się okazja uzupełniałam swój zapas tego zapachu. Paliłam już woski i samplery (w kawałkach w kominku), gdy dojrzała we mnie potrzeba sprawienia sobie dużego słoja, świecy o czasie palenia w granicach 130 h. Jak się wkrótce okazało, świeca palona często zaczęła szybko znikać i nadal, co jakiś czas, dokupowałam woski "na wszelki wypadek" ;-)


Spotkałam się z opiniami, że Whoopie Pie! pachnie jak brownies i coś w tym jest. Dla mnie to zapach wilgotnego od czekoladowej esencji ciasta, słodkiego, "gęstego" i pysznego jak marzenie. Mogłabym go palić cały rok, choć największy smak mam na niego jesienią i zimą. Szczerze polecam wypróbowanie go, jeśli trafi się okazja. Jest to moim zdaniem jeden z tych zapachów od YC, które po prostu trzeba znać, zwłaszcza jeśli jest się fanem słodkości. Co ciekawe, zaspokaja on w sporej mierze mój apetyt na czekoladę :D

4 września 2014

Pachnące podsumowanie sierpnia

Po skromnym czerwcu i lipcu sierpień okazał się dość bogaty w zakupy. Przybyło mi kilka zapachów, które chciałam wypróbować od dawna (Christmas Cupcake, Under the Palms), a także takie, które już znałam, ale liczyłam na ich powrót do mojego zbiorku (Tulips, Blissful Autumn). Kupowałam je wiedząc, że albo już są trudno dostępne, albo staną się takie wkrótce.


Z nowości jesiennych od Kringle Candle przybył mi póki co jeden zapach, za to w dwóch formach. Zauroczona zapachem daylighta, kupiłam wosk. Liczę na to, że zapach będzie nieco bardziej intensywny, bo nie ukrywam - killery to jest to ;-)


Skusiłam się ponadto na jedną świecę. Dumałam nad nią długo, bo miałam kilka ciekawych propozycji, między innymi (oprócz Buttercream w tumblerze) Buttercream w dużej świecy oraz średni Tulips. Ten ostatni zwłaszcza testował moją wolę i powiem szczerze, że poczułam pewną ulgę, gdy w końcu zniknął ze sklepowej półki. Jednak 80 zł za średnią świecę to trochę za dużo. Ku mojej wielkiej radości wkrótce wyhaczyłam ten zapach w samplerach i udało mi się zrobić mały zapas.


Powyższym zapachom poświęcę jeszcze osobne wpisy, a póki co przystępuję do testowania :D

1 września 2014

Kringle Candle - Pumpkin Frosting

Ostatnio z  niecierpliwością wyczekiwałam nowych jesienno-zimowych zapachów od Kringle Candle, więc ucieszyła mnie bardzo możliwość przetestowania jednego z nich. Przypomnę, że wśród nowości znaleźć można zapachy takie jak Apple Chutney, White Woods, Jingle all the Way, Pumpkin Patch oraz Pumpkin Frosting. Temu ostatniemu poświęcony jest dzisiejszy wpis.

(źródło: http://www.kringle-shop.at)

W Pumpkin Frosting nie wyczuwam dynii - zawiera za to dużo słodyczy, nieco ciasteczkowości i szczyptę przypraw. Jest bardzo przyjemny i przytulny, dla łasucha stanowi pozycję obowiązkową na nadchodzącą jesień :-)

Zapach mam w formie daylighta, który zgodnie z obietnicą producenta pali się około 12 godzin. Jak wszystkie świeczki i świece od Kringle Candle (i Yankee Candle również) daylight dopala się do ścianek i dzięki temu pali się równomiernie do samego dna. Najlepiej rozłożyć palenie na 2 razy po 6 godzin, lub trzy razy po 4 godziny, aby uniknąć pozostawiania resztki wosku na dnie świeczki, która mogłaby się już nie odpalić. Intensywność zapachu jest zadowalająca, choć przy średniej wielkości pomieszczeniu (ok 20m2) lepiej sprawdzają się woski zapachowe i większe świece. Dla mnie zapach był wyczuwalny, choć słabszy niż w przypadku wosków i świec o większym gabarycie. Z kolei dla odwiedzającej mnie akurat koleżanki zapach był wyrazisty i w pełni satysfakcjonujący. Widać więc, że odbiór zależy od osoby. Wiem jedno - daylight zachęcił mnie do kupna wosku (lub wosków ;-)) z tej linii w najbliższym czasie.

Daylight otrzymałam dzięki uprzejmości właściciela sklepu Home & Gifts Boutique w Toruniu. Ten i inne nowe zapachy od Kringle Candle są tam już dostępne w regularnej sprzedaży.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...