18 grudnia 2014

Yankee Candle - Angel's Wings

Angel's Wings to nie tyle anielskie skrzydła, co anielskie piórko. Delikatne, mleczne, lekko łaskoczące w nos dzięki perfumowym nutom. Bardzo przyjemne, na kremowej, waniliowej bazie. Jest to zdecydowany zwycięzca spośród wosków Q4 2014 od Yankee Candle. Co prawda Candy Cane Lane również ogromnie mi się spodobało (mięta!), ale podobnych wosków YC i KC łącznie mają sporo, a mlecznych nut nie znalazłam nigdzie indziej. Czekam jeszcze na Cookies & Cream, może mnie zaskoczą ;-) 


Wosk ma dobrą moc, nie jest killerem, ale czuć go wyraźnie. Pierwotnie mleko w proszku czułam bardziej w świecy, w wosku dominowały jednak perfumy i bałam się, czy testowanie Angel's Wings nie skończy się u mnie wielkim bólem głowy. Jednak w miarę topienia się wosku w kominku coraz bardziej wybijało się mleko i wanilia, co mnie ucieszyło. Spotkałam się już z opiniami, że aniołek w świecy pachnie baaardzo słabo i już mi było żal, że nie dane mi będzie delektować się zapachem znanym ze świecy wąchanej w sklepie, a którego początkowo nie rozpoznawałam w wosku. Na szczęście stało się inaczej.


Kończąc recenzję Angel's Wings muszę jeszcze bardzo pochwalić sklep Homedelight. Paczka z Dnia Darmowej Dostawy dotarła do mnie błyskawicznie, a w środku znalazłam prezent otrzymany w ramach punktowego programu lojalnościowej - małą świeczkę Snowflake Cookie. Mimo moich lekkich obaw maluszek pachnie jak należy, może słabiej niż wosk, ale w pełni zadowalająco. Paliłam go już kilka razy i póki co wypaliła się 1/4 świeczki. Coś czuję, że jak się skończy to zamówię dużą :-)

4 grudnia 2014

Yankee Candle - Candy Cane Lane

Candy Cane Lane należy do zimowej linii Q4. Jest to jeden z tych zapachów, które przypominają, że firma produkująca je pochodzi z USA. Candy Cane dla Amerykanina oznacza cukrową laseczkę o smaku mięty pieprzowej - typowy element wystroju świątecznego i gwiazdkowych prezentów. Smak i zapach tych słodyczy za oceanem jest jednoznacznie kojarzony ze świętami i nietrudno zrozumieć dlaczego Yankee Candle postanowiło wprowadzić go do swojej kolekcji. Inaczej sprawa ma się z polskimi fanami YC, dla których Candy Cane Lane pachnie po prostu... klasycznymi tic-tacami ;-)


Ja w CCL czuję miętę pieprzową i nieco cukru w tle. Jest mniej kremowy niż North Pole, ale zawiera podobną - średnią - dawkę słodyczy. Nie trzeba się obawiać, że Candy Cane nas zasłodzi, wrażenia podczas palenia są przede wszystkim odświeżające. Od siebie dodam, że zapach ten bardzo mi się podoba i myślę, że nadaje się na każdą porę roku. Szkoda tylko, że ma dość słabą moc i towarzyszy nam jedynie jako przyjemna, aromatyczna mgiełka. Wolę, gdy zapach wypełnia mój pokój i zwraca na siebie moją uwagę. Co ciekawe, francuska nazwa zapachu podana na opakowaniu brzmi "Guirlande de laurier", czyli wieniec laurowy. Nie wiem, jak we Francji pachną wieńce laurowe, ale mam podejrzenie, że jednak nie słodzoną miętą :P


Sampler tradycyjnie już topię w kominku na woski zapachowe. Testowałam już tę formę zgodnie z przeznaczeniem, ale niestety się ona nie sprawdziła. O wiele mocniejszy zapach uzyskałam po usunięciu knota i wkrojeniu części samplera do kominka.

3 grudnia 2014

Yankee Candle - Apple Spice

Dzisiejszy zapach przez wiele osób porównywany jest do Blissful Autumn. Już to sprawia, że brzmi wyjątkowo interesująco, bo Blissful należy według mnie do najciekawszych zapachów od Yankee Candle, a po wycofaniu go z Europy jest coraz trudniej dostępny.Gdyby jednak Blissfula pozbawić nut drzewno/liściastych oraz śliwki, a dołożyć pieczone jabłko, to wyszedłby nam... Apple Spice. I to jemu poświęcam niniejszy wpis ;-)


Jabłuszko z przyprawami z całą pewnością ma wiele wspólnego z BA. Ten sam przytulno-jesienny klimat osiągany jest jednak przy użyciu innych nut zapachowych. W Apple Spice dominuje rozgrzane, dopiero co wyjęte z piekarnika jabłko z przyprawami, między innymi cynamonem (choć nie jest on ani trochę nachalny). Rozgrzewa, otula i poprawia nastrój. Jest przy tym zupełnie inny od Red Apple Wreath, Macintosh Spice, Farmer's Market czy Autumn Wreath, choć we wszystkich tych zapachach dominuje przyprawione jabłko. Mniej słodkie, lekko kwaskowate Apple Spice bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło, bo spodziewałam się kolejnego typowego zapachu na bazie jabłuszka.

Podsumowując, warto po Apple Spice sięgnąć, jeśli wydaje Wam się, że o jabłkach od Yankee Candle wiecie już wszystko i chcecie się mile zaskoczyć ;-)

2 grudnia 2014

Yankee Candle - Snowflake Cookie

Do napisania tej notki zbierałam się dwa tygodnie. Nie jest to bynajmniej winą opisywanego dziś zapachu, a aury lenistwa, która mną zawładnęła ostatnio ;-) Z powodu tejże aury mój wpis nieco stracił na aktualności, ponieważ jego bohaterem jest Snowflake Cookie, który był zapachem miesiąca w listopadzie. Wciąż jednak w wielu sklepach internetowych jest on dostępny ze zniżką, a że dziś mamy Dzień Darmowej Dostawy, to naprawdę warto uwzględnić ciasteczko w swoim zamówieniu.


Snowflake Cookie jest zapachem, który pokochałam z czasem. Pamiętam, że miałam go już w zeszłym roku, ale wtedy byłam zakręcona na punkcie Christmas Cookie i drugie z ciastek zostało potraktowane przeze mnie nieco po macoszemu. SC uznałam za zapach przyjemny, ale bez szału i po zużyciu jednego wosku nie rozglądałam się za kolejnymi. W tym roku było jednak inaczej... Wąchałam woski i samplery w sklepie raz za razem, dziwiąc się, jak zapach z promocyjnego stoiska Yankee Candle śmiało migruje na resztę sklepu. Im dłużej go wąchałam, tym bardziej mi się podobał. Aż w końcu kupiłam wosk, następnie sampler, a teraz idzie do mnie maluszek w szkle od Homedelight. Mają oni bardzo fajny program lojalnościowy - wystarczy zapisać się do newslettera, a później dodawać sensowne komentarze do produktów (są one moderowane i zatwierdzane przez sklep), by na naszym koncie zbierały się punkty. Ja od początku roku uzbierałam ich dość, by w końcu zamienić je na jeden z produktów dostępnych w sklepie. Troszkę się obawiam o moc świeczki, ale zapach sam w sobie jest dość silny i wierzę, że Yankee Candle mnie nie zawiedzie :) W najgorszym wypadku będę robić odlewki ze słoika i zużyje je w kominku, anyway - będzie u mnie pachnieć!


Jak widać sampler wrzuciłam do kominka i topiłam jak wosk zapachowy. A sam zapach... To taki pieprz i wanilia. Czuję coś lekko gryzącego w nos, z dużą ilością cukru waniliowego i maślanymi nutami. Jest smakowicie, słodko i świątecznie. Cieszy mnie obecność Snowflake Cookie w katalogu na 2015 rok, będzie mi on towarzyszył jeszcze przez dłuższy czas ;-)


17 listopada 2014

Yankee Candle - Merry Marshmallow

Merry Marshmallow znam od dawna. Wypaliłam średnią świecę, miałam parę razy wosk. Na kilka letnich miesięcy o nim zapomniałam i dopiero wieść, że zapach ten jest wycofywany pobudził mnie do działania. Zaopatrzyłam się w trzy woski i jednym z nich cieszyłam się wczoraj. 

Normalnie chcąc zatrzymać przy sobie na dłużej zapach wycofywany kupiłabym świecę, ale... Merry Marshmallow w świecy pachnie inaczej, niż w wosku. Nie ładniej, nie brzydziej, po prostu inaczej. I można się rozczarować, będąc zakochanym w zapachu znanym w wosku. Dla mnie świeca pachnie tak, jakby ktoś wymieszał składniki znane z wosku zapachowego, ale w nieco innych proporcjach. Dla mnie to wyklucza ponowny zakup świecy - pierwszą wypaliłam, nie powiem, że na siłę, ale... drugi raz jej nie kupię. Być może trafiłam na jakiś "odmienny" egzemplarz świecy, jednak nie zamierzam ponownie ryzykować.


Bardzo żałuję, że zapach ten jest wycofywany. Moim zdaniem to jeden z najładniejszych zapachów od Yankee Candle z kategorii waniliowo-kremowo-słodkich. Jest tak przytulny i "puchaty", że mogłabym go wąchać cały czas, ale niestety zostały mi już tylko dwa woski zapachowe ;-) Trzeba będzie zrobić jeszcze jedno zamówienie, bo nie wyobrażam sobie zimy (i świąt!) bez tego uroczego aromatu. Nie znam żadnego innego zapachu, który mógłby mi zastąpić Merry Marshmallow. Fireside Treats (i Ghostly Treats) są jednak zupełnie inne.




14 listopada 2014

Yankee Candle - Peppermint Bark

Ostatnio testuję głównie zapachy dla mnie nowe, woski będące w mojej małej kolekcji od dawna, ale trzymane "na później". Stwierdziłam, że oszczędzanie ich nie ma najmniejszego sensu, gdy większość zapachów da się zdobyć ponownie, a ja nie jestem jednak typem chomika i rosnące zbiory mi ciążą ;-)


Od wczoraj relaksuję się przy wosku Peppermint Bark, ale dopiero dziś zwróciłam uwagę na opis tego zapachu stworzony przez Yankee Candle. I o ile bożonarodzeniowe miętowo-czekoladowo-cukrowe laseczki nie wzbudziły moich wątpliwości, o tyle wspomniany w opisie "wintergreen" już owszem. Po pierwsze: nie czułam w tym zapachu nic roślinego, a po drugie zaintrygowało mi, co to jest za roślina. Po krótkich poszukiwania doszłam do tego, że angielski wintegreen to nic innego jak a) ogolna nazwa roślin pozostających zielone całą zimę, i b) starzęśla, czyli po prostu jemioła. Usatysfakcjonowana świeżo zdobytą wiedzą raz jeszcze wwąchałam się w stopiony wosk i... nadal nie czułam w nim ani grama roślinki :D 



Peppermint Bark przypomina mi North Pole. Jest tak samo miętowo-waniliowy, mniej słodki niż Peppermint Cocoa i bez nuty białej czekolady obecnej w White Chocolate Mint. Ciekawa jestem, jak wypadnie w porównaniu z Candy Cane Lane, które zamierzam wypróbować w najbliższym czasie. Jedno wiem na pewno - bardzo lubię miętę w zapachach Yankee Candle i na pewno sięgnę też po miętowy Peppermint Twist od Kringle. Zaskakująco pasują mi one na chłodniejszą połowę roku.

Przy najbliższej okazji kupię wosk ponownie, ale nie będę szaleć, żeby mieć go już natychmiast. Może kiedyś pomyślę nad świecą... ;-)


12 listopada 2014

Yankee Candle - Paradise Spice

W niewielu zapachach zakochuję się od pierwszego niuchnięcia, częściej topię wosk raz, drugi i dopiero wtedy zaczynam myśleć nad świecą. Samych zapachów od Yankee poznałam już prawie 80 i jednocześnie kupiłam dotychczas zaledwie 11 świec. Większość zapachów, które mi się spodobały jest przyjemna, często kupuję wosk ponownie, ale musi być w tym aromacie coś szczególnego, żeby zaczęła rozważać większy format :D Paradise Spice ma w sobie to coś.


Zapach ten obecnie wycofywany jest z polskiej sprzedaży i coraz trudniej dostępny w świecach. Mi udało się "ustrzelić" świecę z drugiej ręki, w dobrej cenie i bez kosztów przesyłki, bo z tych samych okolic ;-) A co do tego, czym on pachnie... Ja czuję kremowe banany, dobrze przyprawione, ani trochę mdłe. Zapach jest słodki, smakowity i relaksujący. Przywołuje myśli o wakacyjnym deserze wsuwanym gdzieś przy basenie. Unikatowe są same banany, nie mam żadnego innego wosku/świecy, która by nimi pachniała (wciąż czekam na okazję, by przetestować Banana Cream Pie od Kringle Candle). Lubię banany, a Paradise Spice przy każdym paleniu powoduje u mnie chętkę na te owoce zapiekane w cieście... Yummy!

Świeca z illumą pali się ładnie, równo i bez żadnych problemów. Mam nadzieję, że wystarczy mi na długo ;-)


11 listopada 2014

Kringle Candle - Frosted Cake


Moją dzisiejszą recenzję zapachu Frosted Cake od Kringle Candle zacznę od tego, że jestem wielką fanką Red Velvet od Yankee Candle. Jako, że jest to zapach wycofywany, to ucieszyłam się bardzo, gdy w wąchanym w sklepie Frosted Cake wyczułam znajome nuty... Kringlowe ciacho jest biszkoptem z bitą śmietaną - słodkim, ale nie aż tak, jak Red Velvet. Sięgnęłam po daylight, bo z doświadczenia już wiem, że palą się ładnie i pachną zadowalająco. Zresztą, zawsze następnym razem mogę kupić wosk ;-)


Frosted Cake nie rozwija się w żaden sposób podczas palenia. Cały czas jest to ten sam wilgotny biszkopt z warstwą bitej śmietany. Smakowity tak, że aż się człowiek robi głodny. Zapach nie jest tak mocny jak Red Velvet, ale możliwe, że to kwestia wyboru formy. Wosk jest jednak intensywniejszy, niż daylight.

Dla mnie FC to jeden z najładniejszych zapachów od Kringle Candle. Na pewno na stałe zagości w moim domu :)




10 listopada 2014

Yankee Candle - Lake Sunset

Lake Sunset poznałam dość późno, bo po 8 miesiącach mojej przyjaźni z woskami zapachowymi. Nie wiem jak to się stało, zwłaszcza że jest to zapach dostępny w polskiej dystrybucji i nie wymaga polowań na allegro i szukania tego zapachu z drugiej ręki. A byłoby czego szukać, bo... jest to jeden z najładniejszych i najbardziej uniwersalnych zapachów Yankee Candle. Z moich doświadczeń wynika, że podoba się niemal wszystkim ;-)


Jest słodkawy, ale nie ulepkowaty, łagodnie pudrowy, lekko perfumowy i świeży. Moim zdaniem to taki zapach unisex, z jednej strony kobiecy, a z drugiej z łatwością mogę go sobie wyobrazić w kominku należącym do mężczyzny. Czuję kwiaty i piżmo. Dla mnie to idealny zapach na samą końcówkę lata, gdy dni wciąż są długie, ale wieczorami czuć już w powietrzu chłód. Jest w nim coś nostalgicznego... co sprawia, że zaskakująco pasuje też do listopadowej pory, którą mamy w tej chwili. Jest przyjemnie uspakajający i kojący, mi pomaga się zrelaksować po długim dniu. Bardzo pasuje mi na wieczór.


W wosku zapach jest wyraźnie wyczuwalny. Chciałabym bardzo świecę, ale wstrzymam się jeszcze kilka tygodni, bo ostatnio trochę mnie poniosło z zakupami (nie tylko zapachowymi) :D Zresztą, na dniach wrzucę też pachnące podsumowanie ostatnich tygodni i być może zdjęcia całości mojego zbiorku. Muszę się ogarnąć, bo ostatnio się rozleniwiam troszkę ;)


7 listopada 2014

Yankee Candle - Peppermint Cocoa

Przy okazji najnowszej recenzji zapachu od Yankee Candle pokażę Wam mój nowy kominek Petal Bowl. Dotarł do mnie wczoraj, właśnie używam go po raz drugi i jestem zachwycona! Kominek jest solidnie wykonany, ma pojemną miseczkę mieszczącą z łatwością cały wosk/sampler i do tego jest prześliczny. Wybrałam dla siebie kwiatek w kolorze czerwonym, choć wahałam się poważnie, czy nie wziąć kremowego. Oglądałam w sieci też inne kolory i wszystkie są urocze ;-) W porównaniu z nowym kominkiem stary już zupełnie wygląda na taki do wymiany.



A dziś u mnie pachnie Peppermint Cocoa - "The irresistible aroma of rich, steaming hot cocoa with a peppermint twist warms the soul". Czekałam z tym zapachem do pełni jesieni, bo idealnie wpasowuje się w aurę chłodu i słoty, uprzyjemniając atmosferę. Jest to jeden z tych zapachów, który w najbrzydszy jesienny dzień potrafi poprawić nastrój i sprawić, że człowiek jeszcze bardziej kocha swój dom ;-) Czuję w nim posłodzone kakao Deco Moreno i waniliową miętę. Zapach jest wyrazisty, bardzo mi się podoba. Nie jest to może kandydat na świecę, ale w gruncie rzeczy niewiele zapachów zachwyca mnie do tego stopnia (na szczęście?). Chętnie jednak kupię ponownie wosk, bo mimo wielu miętowych zapachów stworzonych przez Yankee Candle jest to chyba jedyny, w którym mięcie towarzyszy kakao. Połączeń mięta + wanilia o różnym stopniu słodyczy jest o wiele więcej.





5 listopada 2014

Yankee Candle - Grapevine & Oak

Robiąc w październiku mały zapas wosków Lake Sunset, dorzuciłam do zamówienia dwa tealighty Yankee Candle - Grapevine & Oak i November Rain. Byłam ciekawa tych zapachów, ale jednocześnie nie miałam pewności, czy mi się spodobają ;-) Opisywane są jako męskie, a tu na dwoje babka wróżyła, jedne mi się podobają, a drugie ani trochę. Zrezygnowałam więc z większej formy i kupiłam tealighty, idealną formę do spróbowania. Nie palę ich zgodnie z przeznaczeniem, bo wtedy nie pachną, ale wrzucam zawartość foremki tealighta do kominka i topię jak wosk zapachowy. Jeden tealight kosztuje na allegro 2,50-3,50 zł.


Dziś będzie o pierwszym z nich, Grapevine & Oak. W opisie zapachu wymienione są nuty winne, drzewne i cytrusy. Ja czuję winorośl, drzewo i... lekki aromat choinki :D Może to te cytrusy, które zmieszane z drzewem dają iglaki. Najważniejsze jest jednak to, że zapach jest bardzo ładny. Wosk pachnie delikatnie, ale w przypadku tego typu zapachów to dla mnie zaleta. O ile ciastka i czekoladę lubię czuć w całym mieszkaniu, to zapachy odświeżające wolę w delikatnym wydaniu, bo by mnie przydusiły. Generalnie jestem zadowolona z zakupu.









Grapevine & Oak jest pierwszym "męskim" zapachem od YC, który przypadł mi do gustu. Miałam wcześniej Drift Away, ale okazał się dla mnie o wiele za intensywny i mnie przytłaczał. W sklepie wąchałam Midsummer's Night i mnie odrzucił, Midnight Oasis był ładniejszy, ale nadal wolę taki zapach na moim mężczyźnie, a nie w całym domu. Lekko męski jest Beach Wood, ale nie porwał mnie on na sucho, niemniej może jeszcze go przetestuję, skoro jest wycofywany. Przyjemne drzewno-męskie zapachy ma Kringle Candle, ale to odrębna bajka i temat na osobny wpis ;-)


3 listopada 2014

Yankee Candle - Be Thankful

Przygotowując składniki do dzisiejszej szarlotki pomyślałam, że zrobię sobie odpowiedni klimat do pieczenia. A jaki zapach nadaje się do tego lepiej, niż aromat złociście wypieczonego ciasta z kruszonką, wypełnionego aromatem pieczonych owoców z rozgrzewającymi przyprawami? Taki jest Be Thankful, który już przez folię zapowiadał prawdziwą ucztę dla zmysłów.


Tym razem mam nie wosk zapachowy, a sampler. Ponieważ zaopatrzyłam się kilka tygodni temu w odpowiedni świecznik do samplerów, postanowiłam dać mu szansę jako świeczce zapachowej. Na sucho pachniał bardzo intensywnie i liczyłam, że po rozpaleniu wyczuję choćby przyjemne "ciastkowe" tło. Niestety, rozpalony sampler nie pachnie. Zapach czuć dopiero przy nachyleniu się nad płomieniem. Z tego powodu zrezygnowałam z palenia świeczki zgodnie z jej przeznaczeniem i, starym dobrym sposobem, odłamałam kawałek by wrzucić do kominka zapachowego jak wosk. 


Dopiero wtedy Be Thankful pokazał, za co mogę być mu wdzięczna :D Zapach ciasta rozniósł się szybko po całym pokoju. Yankee Candle kolejny raz udowodniło, że samplery jako świeczki są najsłabszym jego produktem. Z drugiej strony, samplery topione w kominku nie odbiegają mocą zapachu od wosków, a przecież są o wiele większe i nieznacznie droższe. Warto o tym pamiętać w przypadku robienia zapasów danego zapachu, szczególnie, gdy zapach ten jest już wycofywany lub niedostępny w innej postaci (vide moje samplerowe zapasy Blissful Autumn i Tulips) ;-)

A teraz idę piec!


1 listopada 2014

Yankee Candle - Ghostly Treats - Halloween 2014

Halloween, Halloween i po Halloween ;-)

Świąteczny wieczór umila mi pięknie rozpalona świeca Paradise Spice, a tymczasem wracam dziś do zapachu, który towarzyszył mi wczoraj i przedwczoraj: Ghostly Treats. Zapach wydany przez Yankee Candle w okolicy ostatniej nocy października zasługuje na osobny wpis, mimo tego, że do złudzenia przypomina on znany dobrze Fireside Treats (nawet nazwa sugeruje podobieństwo). Oba te zapachy przywołują na myśl pianki marshmallows, watę cukrową i wanilię. W zasadzie poza przeuroczym średnim słoikiem Ghostly Treats, nie widzę powodu, by kupować GT, gdy akurat zniżkowym zapachem miesiąca był FT. 


Wosk ma w sobie coś takiego, że im dłużej się go pali, tym bardziej mi się podoba. Rok temu miałam dwa podejścia do Fireside Treats, tym razem też tuż po odpaleniu Ghostly nie byłam pewna, czy to na pewno mój zapach... ale po pół godzinie topienia, gdy przyzwyczaiłam się do specyficznej nuty tła, myślałam już czy by jednak nie kupić tej świecy. Powstrzymało mnie tylko to, że czekałam właśnie na odbiór dużej Paradise Spice, a jestem sama ze sobą umówiona na jedną świecę w miesiącu ;-)

A tak wygląda komplet tegorocznych świec halloweenowych od Yankee Candle. Wszystkie są piękne, choć najpiękniejsza jest Candy Corn, z uwagi na barwione, a nie malowane szkło. Idealnie się sprawdza jako lampion.

28 października 2014

Yankee Candle - Candy Corn

Za oknem trwa jesień, do ostatniej nocy października zostało zaledwie kilka dni... a w moim kominku wylądował halloweenowy wosk Candy Corn od Yankee Candle. Miałam go w swojej kolekcji od stycznia - jest to edycja zapachu z 2013 roku.


Pierwszym co uderzyło mnie po roztopieniu się wosku był fakt, że mój Candy Corn pachnie inaczej, niż ten sam zapach w wosku z aktualnej edycji. Ominęłam go przy niedawnych zakupach nie bez powodu - w świecy dla mnie to duszący, mdlący koszmarek. Rzadko kiedy jakiś zapach do tego stopnia mnie udrzuca. Bez większego entuzjazmu zabrałam się więc do testowania posiadanego już Candy Corn 2013. I nie wiem, czy mój węch mnie mami, czy tak miało być, czy też mój wosk jest już lekko przeleżały, ale... pachnie o niebo lepiej, niż Candy Corn dostępny obecnie w sklepach! W nowym CC wyczuwam nachalną słodycz, mdłą niczym rozgotowana marchew. Z kolei mój CC 2013 wypełnił pokój zapachem słodkich, kremowych łakoci. Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, czym on pachnie (nie znam amerykańskich Candy Corn), ale zapach jest naprawdę fajny ;-) Jedyne zastrzeżenie mam do projekcji zapachu, jest on delikatny i stanowi jedynie przyjemne tło. I można by to uznać za przejaw zwietrzałego wosku, ale pamiętam, że wosk pachniał subtelnie (przez folię) od samego początku. Być może skuszę się jeszcze na tegoroczną edycję, choćby po to, by się przekonać jak to z nim będzie.


A póki co szykuję się na jutrzejsze topienie Ghostly Treats, chętnie porównam go z moimi wspomnieniami wosku Fireside Treats, bo na sucho pachnie on dla mnie identycznie.

24 października 2014

Kringle Candle - Cozy Cabin

Po kilku dniach palenia daylightów Pumpkin Frosting i Hot Chocolate od Kringle Candle miałam ochotę na jakąś odmianę. Padło na wosk, który w swoim zbiorze mam od niedawna, ale który od dawna chodził mi o głowie.



Cozy Cabin zaintrygował mnie od pierwszych testów w sklepie, jakoś na początku roku. Choć podobał mi się bardzo, to byłam wtedy na etapie ciast, ciasteczek i innych zapachów deserowych. Ponadto obawiałam się, jak na taki dymny zapach w domu zareagują inni mieszkańcy. Zupełnie niepotrzebnie, bo kiedy w końcu zdecydowałam się kupić i wrzucić do kominka kawałek wosku, zapach przytulnej chatki od razu poczuł się jak u siebie :D Dodam też, że dla mnie jest to aromat górskiego schroniska - stare, lekko przeszłe dymem drewno, aromat lasu iglastego gdzieś w tle... no zapach marzenie. Mój ideał na nadchodzącą zimę, choć i dzisiaj w ładny jesienny dzień nadaje przyjemny klimat. Nic tylko zamknąć oczy i wyobrazić sobie chatkę, o taką:


Zapach w wosku ma idealną projekcję. Topiąc niecałą jedną cząstkę wosku (ok 1/6 całości) uzyskuje się dobrze wyczuwalny zapach tła. Przyzwyczaiłam się już do naprawdę dobrej jakości wosków Kringle Candle, ale miło przekonywać się o tym za każdym razem on nowa.

Dziś brak zdjęcia roztopionego wosku w kominku, gdyż niestety mój kominek ma już wyraźnie odrapaną miseczkę i przy przejrzystych woskach (a takie są Kringle) wygląda to dość nieestetycznie. Najwyższy czas kupić nowy ;-)

23 października 2014

Kringle Candle - Hot Chocolate

Ostatnimi czasy coraz bardziej przekonuję się do marki Kringle Candle, zwłaszcza ze względu na różnorodność formy, w jakiej można dostać jej zapachy. Pierwsze podejścia do Kringle miałam na początku roku i w kilku przypadkach nie byłam zachwycona. Niektóre zapachy w wosku są zwyczajnie zbyt mocne, a w przypadku wrzucenia do kominka mniejszej ilości wosku zbyt szybko przestaje on pachnieć. Tak pierwotnie zniechęciłam się do Hot Chocolate. Na sucho wosk był cudowny, czekoladowo-kakaowy. W kominku jednak był tak mocny, że nawet jako miłośniczka mocnych zapachów w końcu go sobie odpuściłam. 

Minęło kilka miesięcy i zaczęłam testować też daylighty. I jak się okazuje, w przypadku zapachów zbyt mocnych dla mnie w wosku, forma daylighta jest strzałem w dziesiątkę! Dziś palę wspomniany już Hot Chocolate i jestem zauroczona. Zapach jest pod każdym względem idealny! Głęboko czekoladowy, słodki, choć nie jest to mleczna czekolada jak w przypadku Whoopie Pie! od Yankee Candle. Daylight spokojnie radzi sobie z wypełnieniem zapachem pokoju (ok 20m2) i  korytarza. Ja jestem zadowolona, chłopak nie narzeka, że się dusi, słowem - wszystko jest tak, jak być powinno ;-) 


Zatem szczerze polecam eksperymentowanie zarówno z woskami KC, jak i z daylightami. W odróżnieniu od maluśkich tealightów dają wyraźnie wyczuwalny zapach i pozwalają zapoznać się z działaniem świecy od Kringle. Nie wiem jeszcze, czy sama się na jakąś zdecyduję, czy pozostanę przy daylightach, ale... po ostatniej obniżce cen KC coraz poważniej myślę o zakupie.

22 października 2014

Yankee Candle - Caramel Pecan Pie

Dziś napiszę o zapachu, którego szczerze mówiąc się obawiałam. Na sucho, przez folię czułam przede wszystkim maggi. Rosołowe nuty często towarzyszą karmelowi od Yankee Candle, najwyraźniej firma albo ma pewien problem z tym zapachem, albo ma przedziwne pojęcie, jak karmel pachnieć powinien. W końcu zdecydowałam jednak, że raz kozie śmierć i wrzuciłam ćwiartkę wosku do kominka. Nastawiałam się na zapach świeżego, aromatycznego rosołu w całym mieszkaniu, ale wosk bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.

(źródło: Yankee Candle)

Przede wszystkim "na mokro" pojawiły się orzechy. Lekko solone co prawda, ale jednak orzechy. Później wyłonił się słodziutki karmel i w pokoju zrobiło się przytulnie i smakowicie. Im dłużej wosk się topił, tym mniej czuć było maggi. Przy drugim paleniu, następnego dnia, nuty rosołowe wyparowały całkowicie i zostało samo ciasto orzechowe z karmelem. Dodam, że po całej nocy pokój nadal pachniał, co zdarza się rzadko. Zdecydowanie warto dotrwać do tej fazy, bo zapach jest super. Co ciekawe, gdy wsadzam nos do woreczka strunowego z resztą wosku (bez oryginalnej folii), to też czuję głównie orzechy i karmel. Interesująca mieszanka :-)



Nie żałuję, że w końcu zdecydowałam się wypróbować ten zapach w kominku. Gdybym sprzedała go przed otwarciem, ominęłoby mnie całkiem ciekawe orzechowe doświadczenie.

19 października 2014

Moje (zbyt) krótkie egipskie wakacje :-)

Od mojego ostatniego wpisu na blogu upłynęły już prawie trzy tygodnie i powoli zaczęłam odczuwać wyrzuty sumienia z powodu tego zaniedbania. Wiele się w tym czasie zdarzyło, przede wszystkim odwiedziłam po raz pierwszy Egipt. Tydzień w tym upalnym, jakże innym od jesiennej Polski miejscu zaowocował całym mnóstwem zrobionych zdjęć i niezłą jak na mnie opalenizną. W dobrym humorze wróciłam do Torunia i wreszcie wrzucam tu zdjęcia, zaledwie małą ich część. Wybór był trudny, ale przecież nie chcę nikogo zanudzać ;-) 













Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...